Obserwuj w Google News

Joanna Racewicz miała wypadek. Wiadomo, w jakim stanie jest dziennikarka

2 min. czytania
25.01.2023 08:18
Zareaguj Reakcja

Joanna Racewicz miała wypadek. Do zdarzenia doszło 24 stycznia, kiedy dziennikarka była w drodze na spotkanie autorskie. Beata Tadla poinformowała zgromadzonych w muzeum, że jej koleżanka może się spóźnić. W jakim stanie jest Joanna Racewicz?

Joanna Racewicz
fot. Wojciech Olkusnik/East News

Joanna Racewicz wydała nową książkę „Sypiając z prezesem”, która jest zbiorem opowieści kobiet pozostających w przemocowych związkach. 24 stycznia o godzinie 18:00 w Muzeum im. Bolesława Biegasa zaplanowane było spotkanie autorskie. Po fali ogromnego stresu, kłótni i interwencji służb Joanna Racewicz ostatecznie pojawiła się na wydarzeniu. Jak się okazuje, jeden z kierowców wymusił pierwszeństwo.

Zobacz także: Joanna Racewicz straciła pracę w Polskim Radiu. Wcześniej krytykowała PiS

Joanna Racewicz miała wypadek. Jak czuje się dziennikarka?

- Samochód został lekko uszkodzony. Mężczyzna nie chciał spisać oświadczenia. Została wezwana policja. Okazało się, że chciał wymusić pierwszeństwo – podaje „Pomponik”.

Joanna Racewicz jest w dobrym stanie i na szczęście nic jej się nie stało. Jednak nie da się ukryć, że każdy wypadek jest niepokojącą i stresującą sytuacją – dodajmy jeszcze do tego planowane od dawna spotkanie autorskie, na które nie wypada się spóźnić. Dziennikarka chciała być punktualnie, a informacja o korkach w stolicy nie napawała optymizmem.

- Ja bardzo państwa przepraszam. W najczarniejszym scenariuszu nie przypuszczałam, że to się wydarzy. Jechałam do Państwa al. Niepodległości, główną drogą. […] Rzeczywiście nie ruszyłam od razu, kiedy samochody ruszyły przede mną, no i to był błąd, bo pan z Filtrowej pomyślał, że go przepuszczam. Ja się spieszę do pracy, więc go nie przepuściłam, no i oczywiście jest bum! - relacjonowała zgromadzonym Joanna Racewicz już po przybyciu na miejsce.

Redakcja poleca

- Aż mi krew odpłynęła, zrobiło mi się słabo, blado. Mówię: „proszę pana błagam, to bardzo ważny dla mnie wieczór, pan jest na podporządkowanej drodze, to jest pana wina” – tłumaczyła Racewicz.

Kierowca nie przyjął do wiadomości, że wina leży po jego stronie, a Joanna Racewicz przekonywała go, że nie chce wzywać policji – jednak jeśli to zrobi, to mężczyźnie grozi wysoki mandat. Ostatecznie musiała zadzwonić na 112, ale dowiedziała się, że służby mogą być najwcześniej za dwie godziny. Powodem były inne wypadki oraz warunki atmosferyczne. Wtedy dziennikarka postanowiła wprawić w ruch swoje „znajomości”.

- Proszę mi wierzyć, uruchomiłam wszystkie znajomości. Przydała mi się praca w newsach i zapraszanie rzeczników prasowych oraz innych bardzo ważnych panów mundurowych. Wytłumaczyłam, o co chodzi. Naprawdę czasem to się przydaje, a to była wyższa konieczność – mówiła Joanna Racewicz.

RadioZET.pl/Pomponik.pl

Sonda Radia ZET
####default####