Obserwuj w Google News

Racewicz dwukrotnie poroniła. Przejmujący wpis dziennikarki

2 min. czytania
08.11.2022 22:16
Zareaguj Reakcja

Joanna Racewicz opublikowała przejmujący wpis, w którym odnosi się nie tylko do słów Jarosława Kaczyńskiego. Czytamy w nim także o kulisach zwolnienia z TVP oraz prywatnej tragedii – dziennikarka dwukrotnie poroniła.

Joanna Racewicz
fot. VIPHOTO/East News

Joanna Racewicz nie mogła nie zareagować na słowa Jarosława Kaczyńskiego, który w dosadny sposób skomentował niską dzietność Polek – powiązał to z nadużywaniem alkoholu, nie zająkując się nawet o właściwych problemach. Dziennikarka w swoim wpisie przyznała, że urodziła po trzydziestce, ale nie miało to nic wspólnego z „dawaniem w szyję”. Zwyczajnie bała się o przyszłość.

Zobacz także:  Życzył Joannie Racewicz śmierci. „Nazwał mnie smoleńską s*ką”

Joanna Racewicz dwukrotnie poroniła

- To ja i mój Syn. Urodziłam sporo po trzydziestce. Nie, nie dlatego, że „dawałam w szyję”, Panie Prezesie. Odwlekałam macierzyństwo ze strachu o przyszłość. Nasze pierwsze dziecko było za słabe, żeby przeżyć. Umarło we mnie. Bywa. Potem chcieliśmy zbudować gniazdo. Dom. Nie oglądaliśmy się na państwo. Byliśmy we dwoje, młodzi. Szczęśliwi – zaczęła Joanna Racewicz.

Dziennikarka przeszła do kulis zwolnienia z TVP. Kiedy przyszła „dobra zmiana” była pomiatana. Chociaż w tamtym okresie była w ciąży, nie otrzymała żadnego wsparcia. Towarzyszył jej tylko stres.

- Aż przyszedł „pierwszy PIS” i rękami swoich komisarzy wyrzucił mnie z pracy. Uchodziłam za „lewaczkę”. Mówiłam: „to trzeci miesiąc ciąży”. Nie miało znaczenia. „Nie pasujesz nam”. To była umowa o dzieło, a nie etat. Nazywają to: „śmieciówka”. Zna Pan? Zero praw. Zero szans na obronę. Drugie dziecko też straciliśmy. „Nie ma powodów medycznych, wygląda na silny stres” – kontynuowała.

Joanna Racewicz wyznała, że następnie pojawiła się depresja, z którą zmagała się przez lata. Nie myślała nawet o zachodzeniu w ciążę. Dziennikarka była wściekła – nikt się nie interesował jej stanem po stracie dziecka, podczas gdy grzmiano o polityce prorodzinnej.

- Pańska Bratowa poprosiła swojego Męża, Prezydenta, o dłuższy urlop dla szefa swojej ochrony, mojego męża. „Niech się pan zajmie żoną”. Paweł został ze mną w domu. Trzymał za rękę. Powtarzał: „damy radę” - zdradziła dziennikarka.

Joanna Racewicz była przeszczęśliwa, kiedy urodziła wyczekanego syna. Niestety, niedługo później doszło do tragedii w Smoleńsku. Znów przeszła traumę.

Redakcja poleca

- Pomówmy o emocjach. O publicznej żałobie rozciągniętej na lata. O marszach z pochodniami co miesiąc. Przepychankach na cmentarzu, dyskusjach podgrzewanych na wiecach: „Znamy prawdę, prawda już blisko”. I – na koniec – o spotkaniu z Mężem po ośmiu latach. W Zakładzie Medycyny Sądowej w Lublinie. Prosiłam: „zostawcie go, jest ostatni. A jeśli tak – nie ma pomyłki. Byłam w Moskwie. Do zalutowania trumny. Wiem, jak jest ubrany. Opisać?” Znów nie słuchał nikt – czytamy.

Na koniec Joanna Racewicz skierowała do Jarosława Kaczyńskiego retoryczne pytanie: „czy słyszy pan oburzenie”? Przypomniała, że nie można pogardzać kobietami, a ich gniew „potrafi skruszyć tony”. Wystarczy jedynie iskra.

####default####