Skandaliczny odcinek „Sprawy dla reportera”. Ksiądz drwił z bitych synów. „To jest jakaś niedojrzałość”
„Sprawa dla reportera” po raz kolejny wywołała ogromne emocje. Wszystko za sprawą księdza oraz polityka. W studiu TVP omawiano konflikt pomiędzy rodzicami oraz synami – byli bici. Tak delikatny temat został potraktowany lekceważąco i zbagatelizował go jeden z gości.

„Sprawa dla reportera” gości na telewizyjnych ekranach od 1983 roku. Niekwestionowaną gwiazdą jest prowadząca, Elżbieta Jaworowicz, a niektóre osoby zapraszane do studia TVP potrafią w sekundę sprawić, że widzowie łapią się za głowę. Do programu zawitały już gwiazdy disco-polo, aktorzy i aktorki jako „specjaliści”, nie brakowało też kłótni, po których goście pozbywali się mikrofonów i zwyczajnie opuszczali wspólną przestrzeń. Ostatni odcinek znów wzbudził spore emocje.
Zobacz także: Kłótnia w "Sprawie dla reportera". Politycy KO i PiS pokłócili się o wojnę
Sprawa dla reportera: ksiądz oburzył widzów. Usprawiedliwia przemoc?
W studiu gościli państwo Marciniakowie, którzy skarżyli się na swoich synów. Jednemu z nich przekazali dom i cały dorobek. Jak mówiła Elżbieta Jaworowicz, „pragną wyjść z niewoli we własnym domu. […] To niekończąca się pieśń o krzywdzie starych rodziców […]”.
W prezentowanym materiale małżeństwo nie szczędziło łez. Opowiadali, że dzieci chcą ich „wykończyć”, niszczą dorobek życia, a także stosują przemoc. Dopiero w studiu okazało się, że druga strona również ma coś do powiedzenia. Synowie także czują się poszkodowani.
Reporterka postanowiła spotkać się z synami, na których narzekali rodzice. Relacjonowała, że jeden z nich, dziś dorosły mężczyzna, zwyczajnie się popłakał i wyznał, że był bity. Wśród zaproszonych ekspertów wybuchła dyskusja odnośnie stosowania przemocy wobec dzieci.
W studiu umniejszano krzywdzie, jakiej za młodu doznali synowie państwa Marciniaków. Poseł Jarosław Sachajko dziwił się, że byli zmuszani do pracy – przecież mieszkali na wsi, więc to oczywiste, że każde ręce są potrzebne w gospodarstwie. Inni dziwili się biciu dzieci – „Kto nie był bity”, „A może zasłużyli”. Szok wywołały słowa księdza Kazimierza Kurka, salezjanina.
- Nawet jeżeli dostali pasem w młodości… Oni są wykształceni, mają wiedzę, rozumieją to. No ciągle powracać, to jest jakaś niedojrzałość tych, co płaczą. Mężczyźni w sile wieku… - drwił duchowny, broniąc rodziców.
Głos zabrał także Tadeusz Cymański, który przyznał się, że również zdarzało mu się dostać „lanie” od ojca. „Ale ja bym nie płakał” – skwitował polityk. Starał się tłumaczyć, że brutalność to co innego niż surowe wychowanie. Ostatecznie jednak stanął po stronie poszkodowanych synów i podsumował: „To jest szokujące”.
- Musimy pamiętać, że przemoc i złośliwość rodzi to samo. Pierwsza przestroga dla rodziców. Jak stosujesz przemoc w stosunku do swoich dzieci, to licz się z tym, że to się kiedyś może obrócić przeciwko tobie – celnie zauważył profesor Janusz Heitzman.
Małżeństwo zaproszone do studia zapierało się, że kiedykolwiek bili swoich synów. Matka dzieci mówiła, że nie byli agresywni, wszystko dawali im z dobrego serca – woziła nawet obiady do wojska. Dziś chcą jedynie zwrotu podarowanych dóbr materialnych, ale o pogodzeniu się nie padło nawet słowo.