Obserwuj w Google News

Paweł Wilczak o trudnej przeszłości. „Nie wychodziłem z domu, bo nie miałem pieniędzy na życie”

2 min. czytania
09.02.2022 12:59
Zareaguj Reakcja

Paweł Wilczak to dziś ceniony i popularny aktor, który zyskał sympatię widzów nie tylko dzięki rolom w serialach „Kasia i Tomek” czy „Na dobre i na złe”, ale też mistrzowską kreacją np. w „Panu T.”. Mało kto wie, że zanim stał się sławny, momentami nie miał za co żyć. Aktor przeszedł ścieżkę usłaną kolcami.

Paweł Wilczak
fot. ADAM JANKOWSKI/REPORTER/East News

Paweł Wilczak pochodzi z lekarskiej rodziny. Nawet jego brat został cenionym ginekologiem. Przyszły aktor również próbował swoich sił w tym kierunku – został jednak dwa razy wyrzucony z uczelni. Potem wybrał technikum radiologiczne i miał nawet wyjechać na kontrakt do Kuwejtu. W ostatniej chwili dostał się do szkoły filmowej i zmienił swoje plany.

Zobacz także:  Paweł Wilczak szczerze o swoim zdrowiu psychicznym. "Jestem zbudowany z natręctw"

Paweł Wilczak nie ukrywał, że nie miał za co żyć. Marzył o aktorstwie

Kiedy w 1989 roku ukończył łódzką filmówkę na wydziale aktorskim, był niesamowicie dumny. Jednak zarobki, z których można było się utrzymać, przyszły dopiero po dłuższym czasie. Paweł Wilczak, aby opłacić rachunki i mieć co jeść, imał się różnych zajęć.

Był m.in. kierowcą ciężarówki, sprzedawcą patelni i neseserów, pracował na budowie, a także usługiwał jako kelner. Był pewny, że dzięki pracy będzie mógł się utrzymać i jednocześnie walczyć o role. Szybko zrozumiał, że Polska to nie USA i amerykański sen nie ma szans się ziścić.

- Przez długi czas się do tego nie przyznawałem, ale był taki moment, kiedy niemalże nie wychodziłem z domu, bo nie miałem pieniędzy na życie. [...] Pomieszkiwałem wtedy u znajomej, która pracowała gdzieś za granicą i nie było jej w domu. Wyjadałem jej więc z szafek kuchennych Nesquik i CornFlakesy oraz inne paczkowane rzeczy. To mnie ratowało w tym najtrudniejszym okresie – wspominał Paweł Wilczak w rozmowie z „Plejadą”.

Praca kelnera nie zawsze przynosiła kokosy – wydawałoby się, że z napiwków można uzbierać całkiem ładną sumę. Paweł Wilczak wspominał, że zdarzało się, iż goście nie płacili za swoje dania i zwyczajnie uciekali. Potem braki w kasie musiał uzupełniać ze swojej pensji i napiwków.

Redakcja poleca

Paweł Wilczak nawet w najtrudniejszych momentach nie zdecydował się poprosić rodziny o pomoc. Był świadomy obranej ścieżki i sam chciał mierzyć się z konsekwencjami, a nie obarczać tym bliskich.

Czasem słyszał, że może trzeba było zająć się czymś innym, np. pracą w wypożyczalni kaset wideo. Rodzice mimo wszystko czasami mu pomagali – aktor pamięta, jak podczas odwiedzin ojciec kupił mu ciepły zimowy płaszcz.

- Wierzyłem, że gdzieś tam jest to, co nazywam marzeniem, z czego nie wolno rezygnować. Bo jak się rezygnuje z marzeń, to jest śmierć – mówił Paweł Wilczak.

Sonda Radia ZET
####default####