Nie ma takiej strony
Obserwuj w Google News

Irena Dziedzic umierała w makabrycznych warunkach. „Mieszkanie było brudne, zarobaczone”

3 min. czytania
22.06.2022 15:08
Zareaguj Reakcja

Irena Dziedzic zmarła 5 listopada 2018 roku w Warszawie. Dziennikarka oraz prezenterka była gwiazdą m.in. Polskiego Radia oraz TVP, w której prowadziła „Tele-Echo”, a później przez kilka lat „Dziennik Telewizyjny”. Jej śmierć była owiana wieloma tajemnicami oraz niejasnościami.

Irena Dziedzic
fot. screen YouTube Bohdan Kezik

Irena Dziedzic do dziś jest uważana za jedną z największych gwiazd TVP. Nic dziwnego, że niejasne okoliczności jej śmierci jeszcze przed kilkoma laty wzbudziły spore poruszenie. Chociaż zmarła 5 listopada 2018 roku w wieku 93 lat, to informacja o zgonie wypłynęła 12 stycznia 2019 roku, na dwa dni przed pogrzebem. Wszczęto śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci oraz w związku z podejrzeniem oszustwa. Prokuratura z czasem umorzyła dochodzenia.

Zobacz także:  Krzysztof Żurek nie żyje. Lektor TVP i aktor "Pierwszej miłości" zmarł w pracy

Irena Dziedzic umierała w tragicznych warunkach. Szybko wszczęto śledztwo

Śledczym udało się ustalić, że Irena Dziedzic mieszkała samotnie na Saskiej Kępie. Zmagała się też z kłopotami finansowymi. We wrześniu 2012 roku zawarła dożywotnią umowę, poświadczoną przez notariusza, z Bogdanem B. Irena Dziedzic dostała od niego 235 tys. zł oraz miała dostawać co miesiąc 4500 zł aż do śmierci za ustanowienie mężczyzny właścicielem budynku.

Bogdan B. nie opiekował się codziennie Ireną Dziedzic. Wszystko zmieniło się 23 października 2018 roku. Sąsiad wykonał telefon do Bogdana B. i poinformował go, że dziennikarka jest w bardzo złym stanie, a w domu znajduje się „doktor Basia” i jakaś opiekunka z Ukrainy. Miało też się wydać, że „pani Basia” wizytowała prezenterkę wraz z notariuszem.

Gdy Bogdan B. zjawił się w domu, kontakt z Ireną Dziedzic był utrudniony, mimo że pozostawała przytomna. Chciano załatwić wizytę lekarską. Wtedy też wyszły na jaw ogromne zaniedbania. Prezenterka żyła w „urągających warunkach”, miała też szwy sprzed kilku miesięcy tkwiące w operowanej nodze. Zawiadomiono prokuraturę.

25 października Irena Dziedzic trafiła do szpitala z powodu przewlekłej niewydolności krążenia połączonej z bradykardią. 4 listopada poczuła się znacznie gorzej, traciła kontakt z rzeczywistością. Zmarła na drugi dzień. Prokuratura tymczasem przypatrzyła się „doktor Basi”, która gwiazdę TVP poznała w przychodni, a potem znajomość przerodziła się w przyjaźń. Jednak w domu panowały straszne warunki. Nie było tam nawet pościeli ani łóżka.

Redakcja poleca

- Mieszkanie było brudne, zarobaczone, panował fetor, nie było ani jednej rzeczy nadającej się do ubrania. Naczynia były brudne, kuchenka gazowa uległa rozszczelnieniu i ulatniał się gaz – mówiła „doktor Basia”, gdy miała przygotowywać pomieszczenia na wyjście ze szpitala swojej podopiecznej.

Gwiazda TVP była poważnie zadłużona. Produkty spożywcze kupowała „na kreskę”, nie płaciła za gaz i prąd, do drzwi pukali wierzyciele. Emeryturę w wysokości ok. 900 zł zajął komornik. W związku z tym „doktor Basia” poprosiła o upoważnienie do jej rachunków bankowych, na które Irena Dziedzic dostawała co miesiąc 4500 zł. Wszelkie sprawy były załatwiane notarialnie. Miała być świadoma tego, co robi.

Opiekunki zeznawały, że czuła się jak gwiazda, często komentowała to, co oglądała w telewizji i sprawiała wrażenie pełnej żalu. „Doktor Basia” twierdziła również, że emerytka nie była spokojna i chwaliła się swoimi pieniędzmi. Czasem opiekunka musiała nawet dokładać z własnej kieszeni na różne potrzebne rzeczy.

Śledztwo po śmierci dziennikarki wykazało, że Irena Dziedzic miała we krwi leki, których stężenie odpowiadało tym „terapeutycznym”. Zmarła „w wyniku przewlekłych wielonarządowych zmian chorobowych, czyli z przyczyn naturalnych”. Okazało się, że nikt nie „czyhał” na majątek gwiazdy TVP i nie wykorzystywał jej pieniędzy do niecnych celów.

RadioZET.pl/PAP.pl

Gwiazdy, które odeszły. Te znane osoby zmarły w 2021 roku [GALERIA]
20 Zobacz galerię
fot. Bartosz KRUPA/East News/ MW/East News
####default####