Obserwuj w Google News

Janda narzeka na biedę. "Za poprzedniej władzy mieliśmy się lepiej"

2 min. czytania
01.02.2023 13:51
Zareaguj Reakcja

Krystyna Janda utyskuje na niskie dotacje na swoje teatry. Aktorka dostaje marne grosze, odkąd władzę w kraju sprawuje PiS. Przyznała, że tęskni za rządami poprzedniej ekipy, gdy hojnie wspierało ją Ministerstwo Kultury. 

Krystyna Janda
fot. JACEK DOMINSKI/REPORTER/EAST NEWS

Krystyna Janda jest jedną z najwybitniejszych postaci polskiej kultury. Współpracowała z czołowymi reżyserami, była muzą Andrzeja Wajdy, a jej role w "Przesłuchaniu", "Dekalogu II" czy "Człowieku z żelaza" przeszły do legendy polskiego kina.

Artystka na co dzień oddana jest teatrowi: gra, reżyseruje sztuki oraz pełni funkcję dyrektorki artystycznej Teatru Polonia i Och-Teatru w Warszawie, które powstały dzięki założonej w 2004 roku Fundacji Krystyny Jandy na Rzecz Kultury.

Redakcja poleca

Krystyna Janda narzeka na brak dotacji na swoje teatry

Teatry Krystyny Jandy od lat świetnie prosperują. Na sztuki reżyserowane przez gwiazdę walą tłumy, a na widowni niemal zawsze są komplety. Niestety koszty utrzymania obu scen są ogromne, a aktorka nie może liczyć na sowite dotacje z resortu kultury kierowanego przez Piotra Glińskiego.

Jak wiadomo, obóz PiS nie sympatyzuje z przedstawicielką "upadłych elit", dlatego nie zamierza szczególnie wspierać jej inicjatyw kulturalnych. Wyraźnie dano to do zrozumienia Jandzie w czasie pandemii, gdy ministerstwo rozdzielało pieniądze z Funduszu Wsparcia Kultury. 

- Wnioskowaliśmy o 5,8 mln zł, tyle dokładnie wynoszą nasze straty, które zostały udokumentowane we wniosku, a otrzymaliśmy 1,8 mln zł wsparcia. Jestem więc trochę rozgoryczona, że naszym dwóm teatrom przyznano zaledwie 30 proc. kwoty, jakiej potrzebowaliśmy. Choć z drugiej strony cieszę się, że dostaliśmy chociaż tyle, bo myślałam, że pan minister nas skreśli - komentowała w rozmowie z Wirtualną Polską Krystyna Janda. 

Za to za poprzedniej władzy szefowa Teatru Polonia nie martwiła się o wsparcie finansowe, ponieważ to płynęło do niej wyjątkowo hojnie. Aktorka nie musiała więc podnosić cen biletów. Obecnie, w dobie wysokiej inflacji, martwi się, że będzie musiała sporo zawyżyć ceny w swoich teatrach. Gorąca popleczniczka PO nie ukrywa, że tęskni za dawną ekipą. 

Kiedy była poprzednia władza, mieliśmy się jednak lepiej, ministerstwo kultury nam pomagało. Od momentu, kiedy władza się zmieniła, absolutnie nie ma żadnej pomocy, a raczej same przeszkody - wyżaliła się Onetowi Janda. 

Aktorka nadmienia, że aby dostać dotacje, musiała opracować plan repertuarowy aż na trzy lata z góry. Pieniędzy starczy jej jednak tylko na wystawienie trzech premier. To ogromne utrudnienie dla prywatnych teatrów. 

- Muszę napisać plan repertuaru na trzy lata, z realizatorami, co mnie bardzo wiąże i ogranicza, bo co chwilę pojawiają się nowe teksty, nowe tematy, wydarzenia, talenty, pomysły, a my musimy realizować te założone we wniosku. Bardzo mnie to męczy. Wolałabym się obracać w zasięgu roku repertuarowego, a nie trzech lat. Dyrektorzy teatrów państwowych nie mają takiego obowiązku - utyskuje 70-latka.

Mimo problemów Krystyna Janda się nie poddaje. Liczy, że nowe spektakle, "Szatan Show" Michała Walczaka z Rafałem Rutkowskim i Andrzejem Konopką, inscenizacja "Władcy much" oraz spektakl Marii Seweryn "Głowa w piasek", okażą się kasowym sukcesem i pozwolą jej zminimalizować straty. 

Sonda Radia ZET
####default####