Obserwuj w Google News

Taniec z Gwiazdami: na jaw wyszła prawda o Beacie Tyszkiewicz. Doszło do oszustwa

2 min. czytania
07.01.2021 16:31
Zareaguj Reakcja

"Taniec z Gwiazdami" to jeden z tych programów, które cieszyły się olbrzymią, niesłabnącą popularnością od pierwszej edycji. W gronie jurorskim znalazła się Beata Tyszkiewicz, ale okazuje się, że aby mogła w nim zaistnieć, doszło do małego oszustwa.

Beata Tyszkiewicz
fot. VIPHOTO/East News

" Taniec z Gwiazdami" pojawił się w telewizji TVN wiosną 2005 roku. Od pierwszej edycji w jurorskim gronie błyszczała wielka gwiazda polskiego kina, Beata Tyszkiewicz. Za sprawą książki o aktorce, zatytułowanej "Beata Tyszkiewicz. Porter damy", która od kilku tygodni dostępna jest w księgarniach, na jaw wyszło małe oszustwo, którego dopuścili się producenci, żeby Tyszkiewicz mogła znaleźć się w programie.

Zobacz także: Stefano Terazzino pokazał zdjęcie z mamą. Fani oczarowani. "Masz podobny uśmiech " [FOTO]

Beata Tyszkiwicz była jurorką "Tańca z Gwiazdami" dzięki "przekrętowi"

W jednej z historii, które znalazły się w książce, Wojciech Iwański, producent i reżyser programu, opowiada o kulisach powstawania show. Ujawnił, że przez wymogi, związane z licencją na program, jego jurorami musiały być osoby związane z tańcem. I tak znalazła się tam dynamiczna Ivona Pavlović oraz choreograf Leszek Piotr Galiński. Kolejnym jurorem został Zbigniew Wodecki, który akurat skończył pracę przy innym programie. Brakowało jeszcze osoby, która mogłaby nieco zrównoważyć temperament "Czarnej Mamby". Producenci głowili się, kto mógłby pasować do tej roli, a jednocześnie mieć silną osobowość. Beata Tyszkiewicz sprawdzić się mogła świetnie, ale... była aktorką, a nie tancerką. Na domiar tego, z tańcem nie miała nic wspólnego.

"Pamiętam, że długo mieliśmy problem z obsadą. Sędziowie międzynarodowi tańca towarzyskiego, z którymi się spotykaliśmy, byli jacyś smutni, a musieliśmy kogoś wybrać, bo program był na licencji BBC i wymagano od nas, byśmy zatrudnili specjalistów od tańca. A przecież warunkiem dobrego programu jest osobowość, atrakcyjność jego uczestników. Krótko mówiąc: była bryndza, jedna Pavlović nam się trafiła z biglem, no i Galiński, znany nam wcześniej choreograf. Wciąż jednak brakowało pozostałej dwójki. Z rozpędu, jako że Zbyszkowi Wodeckiemu kończyły się jakieś programy w TVN-ie i był wolny, wzięliśmy Zbyszka. Ale kto czwarty? W kontrze do ruchliwej, przebojowej, wyrazistej Iwony Pavlović szukaliśmy kogoś łagodzącego, takiej postaci, jaką w „Idolu” był mój przyjaciel Jacek Cygan: kulturalnej, ujmującej się za uczestnikami. Beata była idealna" - słowa z książki przytacza "Super Express".

Aby Beatę Tyszkiewicz obsadzić w "Tańcu z Gwiazdami", producenci dopuścili się małego oszustwa. Kiedy przedstawiali jej sylwetkę licencjonodawcom, skłamali, że jest ona znaną w Polsce primabaleriną.

"Choć początkowo mieliśmy kłopot, bo Brytyjczycy, licencjodawcy, kręcili nosami i pytali nas podejrzliwie, czy aby na pewno ta pani ma jakiś związek z tańcem. Skłamaliśmy, że owszem, Beata jest bardzo znaną w Polsce primabaleriną" - opowiedział w książce Wojciech Iwański.

Po latach chyba można powiedzieć, że to małe oszustwo się opłaciło.

RadioZET.pl/Super Express/AS

####default####