Richardson szczerze o małżeństwie z Zamachowskim. „Mogłam sobie oszczędzić 2-3 lata niepotrzebnej walki”
Obserwuj w Google News

Richardson szczerze o małżeństwie z Zamachowskim. „Mogłam sobie oszczędzić 2-3 lata niepotrzebnej walki”

3 min. czytania
08.02.2022 15:42
Zareaguj Reakcja

Monika Richardson i Zbigniew Zamachowski poinformowali o swoim rozstaniu na wiosnę zeszłego roku. W maju 2014 roku wzięli ślub, ale po pewnym czasie relacja zaczęła się psuć. W mediach rozpisywano się o wielu powodach takiego stanu rzeczy, a dziennikarka starała się ratować związek. Teraz szczerze przyznaje, że mogła oszczędzić sobie 2-3 lata „niepotrzebnej walki i ciskania się”.

Monika Richardson
fot. Pawel Wodzynski/East News

Monika Richardson po roku od rozstania ze Zbigniewem Zamachowskim sama nie jest pewna, czy odchorowała rozpad małżeństwa. Wyciągnęła za to bardzo ważny wniosek – „trzeba wiedzieć, kiedy odpuścić”. Teraz zaangażowała się w nowy związek. Niedługo po rozstaniu z aktorem uczucie połączyło ją z Konradem Wojterkowskim. Rozwija też swoją szkołę językową.

Zobacz także:  Monika Richardson ujawnia, jak Zamachowski traktował jej dzieci. "Tomek i Zosia przeszli traumę"

Monika Richardson nadal nie odchorowała rozstania ze Zbigniewem Zamachowskim

- Mam wrażenie, że przez długi, długi czas, może zbyt długi, walczyłam o to, żebyśmy jednak byli razem. Jak teraz na to patrzę rok później, bo właśnie mija rok od wyprowadzki mojego męża, to myślę sobie, że mogłam sobie oszczędzić co najmniej 2,3 lata tej niepotrzebnej walki i takiego ciskania się. Mam taką tendencję, że jak ktoś mi mówi, że coś się nie uda, to odpowiadam: „Ze mną się nie uda?! Ja wam udowodnię, zakaszę tę rękawki i zrobię tak, że się uda”. W związkach mam tak samo i to jest bardzo zła cecha. Jak ktoś mówi„nie”, to trzeba to rozumieć i przyjąć jako „nie” – tłumaczy Monika Richardson.

Dziennikarka od pewnego czasu spotyka się z Konradem Wojterkowskim – biznesmenem i producentem filmowym. Przyznaje, że to właśnie przy nim nauczyła się odpuszczać i poznaje, co to partnerstwo.

Monika Richardson na pytanie, czy nie bała się tak szybko wchodzić w nową relację, odpowiada, że początkowo była to wzajemna fascynacja. Odnośnie związków zdecydowała się chodzić na terapię. Ma za sobą ponad pół roku regularnych wizyt.

- […] nie boję się miłości i nie boję się wchodzić w nowy związek. Po to żyję na tym świecie, by tworzyć związek i rodzinę. Nie boję się zarzutów, że jestem skrajnie naiwna czy że jestem idiotką i źle prowadzę swoje życie, bo powinnam być sama. Jestem w terapii od pół roku. Z moją terapeutką bardzo dużo rozmawiamy o tym, że nie jest prawdą, że po związku należy nie być szybko w związku, bo tylko w ten sposób można się wyleczyć z zakończonego związku. Człowiek jest zwierzęciem stadnym, potrzebuje drugiej osoby, drugiego bijącego serca w domu i w życiu – wyjaśnia Monika Zamachowska.

Dziennikarka sama jeszcze nie wie, gdzie ostatecznie zamieszka ze swoim ukochanym. Wszystko zależy od tego, czy będą chcieli być sami, czy znaleźć kąt również dla dzieci. Na razie Monika Richardson nie ma potrzeby wychodzenia za mąż, ale za to bardzo chciałaby stworzyć prawdziwą patchworkową rodzinę, co nie udało jej się w małżeństwie ze Zbigniewem Zamachowskim.

Redakcja poleca

- Oboje nad tym pracujemy z Konradem. To dla mnie ogromny priorytet, by między nami a naszymi dziećmi było dobrze. To taki trudny wiek dla młodego człowieka. Mamy dzieciaki w wieku lat 18, 20 i 21. Początek niezależności, która przecież jest pozorna, bo wszystkie dzieci są od nas zależne finansowo i mieszkają z nami – tłumaczy.

Dziennikarka nie ma do siebie żalu za nieudane związki. Pogodziła się z tym, że miłe chwile przeminęły i twierdzi, że nie trzeba być ze sobą do samego końca. Nieco jednak żałuje, że do tej pory nie znalazła miłości do przysłowiowej grobowej deski.

RadioZET.pl/Fakt.pl

####default####