Red Lipstick Monster znowu ma koronawirusa! Tym razem już nie bezobjawowo
Red Lipstick Monster, czyli Ewa Grzelakowska-Kostoglu, poinformowała w październiku, że ma koronawirusa. Dowiedziała się o nim po rutynowych testach i przeszła go bezobjawowo. Teraz znów wirus zaatakował i tym razem blogerka przechodzi chorobę ze zdwojoną siłą.

Red Lipstick Monster, czyli Ewa Grzelakowska-Kostoglu, poinformowała w październiku, że ma koronawirusa. Dowiedziała się o nim po rutynowych testach i przeszła go bezobjawowo. Teraz znów wirus zaatakował i tym razem blogerka przechodzi chorobę ze zdwojoną siłą.
"Drugi raz zapłacili mi za to, żebym na YouTube mówiła, że mam koronawirusa" - zaczęła Ewa, a po chwili wyjaśniła, że to żart (na wypadek gdyby ktoś rzeczywiście wierzył, że influencerzy dostają gratyfikacje za mówienie o koronawirusie).
Jak wyjaśnia, ma koronawirusa po raz drugi, ale choruje pierwszy raz. Wcześniej test wykrył "wroga", ale stężenie było na tyle niskie, że jej układ odpornościowy poradził sobie z nim szybko i przechodziła zakażenie bez objawowo.
Zobacz także: Cezary Żak przeszedł koronawirusa. Aktor postanowił oddać osocze [FOTO]
Red Lipstick Monster ma znów koronawirusa. Tym razem zaatakował mocniej
Youtuberka wyjaśnia, że konsultowała się z lekarzami i zamierza regularnie wykonywać test na przeciwciała, by badać, w jakim stopniu może być odporna na kolejne zakażenie. Jak przekonuje, niedawno badała poziom przeciwciał i było ich na tyle mało - co nie jest dziwne przy bezobjawowym przechodzeniu - że ryzyko kolejnego zarażenia było duże. Okazuje się, że wie, od kogo się zaraziła, ale, w jej opinii, nie było żadnego powodu, by tamta osoba mogła być nosicielem wirusa.
"Wiedziałam, że nie mam żadnego "immunitetu", ale super sprawą jest to, że jest takie badanie" - mówi. Wideo nagrywa w pozycji pół-leżącej i widać, że jest wyraźnie zmęczona. "Teraz, to, co widzicie, jest dobrze. Teraz pokażę Wam, jak było wcześniej" - zapowiedziała.
"Dziś jest dzień czwarty. Postanowiłam to nagrywać dla osób, które z jakiegoś powodu ciągle nie wierzą, ale i dla tych, którzy chcą się dowiedzieć, jak to jest (...). Pierwszy dzień tak wyglądał, że obudziłam się zupełnie zdrowa i około 12. zaczęłam lekko czuć jakby przeziębionko nachodziło. W okolicach 14 czułam wyraźną temperaturę, a około 19. miałam już trzęsawki z temperatury. Podchodziło pod 40 stopni. Wzięłam dużą dawkę paracetamolu i było mi na tyle lepiej, że zasnęłam i przespałam całą noc" - opowiedziała.
"Drugi dzień nadal miałam temperaturę i nie chciała się zbić do 38,5 - to było najniżej, jak udało mi się zbić. I to było dziwne, bo miałam bardzo wysoką temperaturę, której nie da się zbić, i żadnych innych objawów, a ja tak nigdy nie choruję. Mam albo chore zatoki, albo anginę" - opowiedziała blogerka. I to właśnie był powód, że zrobili razem partnerem badanie drugiego dnia.
Kolejne dni, jak opisuje Red Lipstick Monster, przyniosły spadek temperatury, ale i trudności z oddychaniem, co mocno obniżyło też jej komfort psychiczny. Zaczęły dokuczać jej ataki paniki. "Jestem kompletnie bezsilna" - wyjawiła. Zdradziła też, jak wygląda teraz kontakt ze strony sanepidu.
"Każde laboratorium ma obowiązek zgłosić każdy pozytywny test do sanepidu i teraz nie ma tak, że ktoś do Was dzwoni, tylko dzwoni automat. Ten automat nie ma dla Was żadnych wartościowych, pomocnych informacji - nic. My się czujemy z Wojtkiem bezpieczniej, bo już znamy te procedury i je przerobiliśmy".
W tym momencie blogerka nadal choruje i choć najtrudniejsze objawy ustąpiły, nadal ma problemy z oddychaniem, a do tego całkiem straciła węch. "Jedne objawy ustępują, inne przychodzą" - podsumowuje.
Życzymy powrotu do zdrowia!
RadioZET.pl/AS