Nowe szczegóły śmierci Aarona Cartera. Dyspozytor ujawnia
Aaron Carter, piosenkarz i brat Nicka Cartera z zespołu Backstreet Boys, został znaleziony martwy w wannie w swoim domu. Nagła śmierć 34-latka wstrząsnęła fanami. Teraz zachodnie media podają szczegóły feralnego zdarzenia.

Aaron Carter zmarł 5 listopada w swoim domu w Lancaster w Kalifornii. Piosenkarz w ostatnich latach miał na pieńku z policją, nadużywał też narkotyków i borykał się z problemami psychicznymi. Pozostawał również w napiętych relacjach z bratem, Nickiem, który wystąpił o zakaz zbliżania się do rodziny. Przyczyna śmierci 34-latka nie została jeszcze dokładnie ustalona, ale do informacji publicznej podano okoliczności zgonu.
Zobacz także: Nick Carter z Backstreet Boys przerwał milczenie po śmierci brata. Oddał mu poruszający hołd
Nowe okoliczności śmierci Aarona Cartera
Zagraniczny portal „TMZ” podaje, że policja otrzymała informację o śmierci 34-latka 5 listopada ok. godziny 11:00. Dyspozytor numeru alarmowego odebrał połączenie od spanikowanej kobiety.
Na razie podaje się, że 34-latek utonął w wannie. Wątpliwe, aby w jego śmierć były zamieszane osoby trzecie. Trzeba jeszcze poczekać na wyniki badań krwi – nie wiadomo, czy Aaron Carter był pod wpływem środków odurzających.
Dyspozytor opowiedział o połączeniu, które odebrał – w słuchawce usłyszał głos spanikowanej kobiety. Była to osoba, która na co dzień opiekowała się domem Aarona Cartera. Krzyczała i mówiła coś o wannie.
„The Sun” dodaje, że krzyki rozlegające się z domu Aarona Cartera, słyszeli też jego sąsiedzi: „On nie żyje, on nie żyje” – mieli słyszeć pobliscy mieszkańcy.
Gwiazdy muzyki, które zginęły tragicznie [ZDJĘCIA]
