Obserwuj w Google News

Loni Willison była gwiazdą i miała wszystko. Teraz żyje na ulicy i wałęsa się po śmietnikach

2 min. czytania
04.08.2022 15:09
Zareaguj Reakcja

Loni Willison jeszcze kilka lat temu wiodła życie jak z bajki – miała sławę, pieniądze, przyjaciół. Po rozwodzie z mężem zmagała się z załamaniem nerwowym i coraz częściej zażywała narkotyki. Dziś mieszka na ulicy i trudno ją rozpoznać.

Loni Willison
fot. Derek Shook / Splash News/EAST NEWS, London Entertainment / SplashNews.com/East News

Loni Willison powoli wspinała się po szczeblach kariery i jako modelka fitness stawała się coraz bardziej rozpoznawalna, brała udział w zawodach oraz podpisywała intratne kontrakty. W 2012 roku wyszła za mąż za Jeremy’ego Jacksona – aktora znanego m.in. ze „Słonecznego patrolu”. Nie brakowało im pieniędzy, ponieważ mężczyzna dostawał również spore wynagrodzenie z reklam. Brylowali na salonach, jednak do czasu.

Zobacz także:  Dzień Dobry TVN: Anna Wendzikowska odchodzi z programu. Pożegnała widzów. "Pokornie proszę o wsparcie" [FOTO]

Loni Willison żyje na ulicy. Modelka nie chce zmian

Niedługo po ślubie w związku Loni Willison i Jeremy’ego Jacksona zaczęło się psuć. Pojawiły się narkotyki oraz alkohol. Mężczyzna kompletnie uzależnił się od środków odurzających i stawał się agresywny.

W 2014 roku Loni Willison zgłosiła się na policję w Los Angeles. Powiedziała, co od dłuższego czasu dzieje się w jej związku. Aktor często ją bił, a nawet próbował udusić, co pchnęło modelkę do zgłoszenia przemocy służbom.

Jeremy Jackson ostatecznie trafił za kratki na kilka miesięcy. Potem wyszło na jaw, że ma spore długi. Para musiała sprzedać rezydencję oraz samochody, aby mieć pieniądze na spłatę. Loni Willison szybko wpadła w depresję, zrezygnowała z pasji i coraz częściej topiła smutki w alkoholu. Sięgała też po metamfetaminę. O uzależnienie od narkotyków obwiniała partnera.

Kiedy Jeremy Jackson wyszedł z więzienia, nie odbudował już swojej kariery. Ponownie trafił do więzienia w 2017 roku. Próbował zaatakować nożem mężczyznę na ulicy. Z kolei Loni Willison próbowała wyjść na prostą. Znalazła pracę jako asystentka w gabinecie chirurgii plastycznej. Zwolniono ją za nadużywanie alkoholu. Potem pomieszkiwała u znajomych, którzy chcieli jej pomóc i proponowali nawet pójście na odwyk. Nie udało się.

Redakcja poleca

Loni Willison od kilku lat żyje na ulicy. Schudła, ścięła włosy, a dziennikarze w rozmowach z nią zauważyli braki w uzębieniu. W jednym z wywiadów stwierdziła, że nie chce niczego zmieniać. Takie życie jej pasuje.

- Nie chcę rozmawiać z przyjaciółmi, mam się dobrze. Nie chcę, żeby ktoś mi pomagał. Nie mam telefonu komórkowego. Mam jedzenie i mam miejsce do spania. Dostaję pieniądze tu i tam, a jedzenie jest w śmietnikach i w pobliżu sklepów. Jest tego dużo – mówiła w zeszłym roku.

- Straciłam dwie prace i wszystko się rozpadło. Minęły dwa lata od kiedy jestem na ulicy. Nie miałam z nim żadnego kontaktu [z mężem – przyp. Red.]. Wszystko, co mi się przydarzyło, było tak chole*nie szalone – tłumaczyła Loni Willison.

####default####