Kinga Preis szczerze o pracy w TVP i Pawle Kukizie

Kinga Preis ma na koncie liczne role telewizyjne, serialowe i teatralne. Jest jedną z najbardziej cenionych i utalentowanych polskich aktorek. Za swoje wcielenia zdobyła wiele prestiżowych wyróżnień i nagród. 49-letnia gwiazda zagrała niedawno m.in. w "Stuleciu Winnych" oraz serialu "Rysa". Wcześniej świetne role wykreowała w filmach "Bogowie" czy "Pod Mocnym Aniołem". Jednak dużą rozpoznawalność przyniosła jej rola w " Ojcu Mateuszu" - serialu TVP, opowiadającym o przygodach księdza z detektywistycznym zacięciem, w którego wciela się Artur Żmijewski.

Zobacz także: Dziennikarka zaliczyła wpadkę w programie na żywo. Poprawiała dekolt na wizji

Kinga Preis szczerze o pracy w TVP i Pawle Kukizie

Serial "Ojciec Mateusz" gości na ekranie telewizyjnej Jedynki od 2008 roku. Można więc powiedzieć, że pojawił się wtedy, kiedy Telewizja Polska nie cieszyła się jeszcze wątpliwą sławą tuby propagandowej partii rządzącej. Jak wiadomo, kiedy wpływy PiS w TVP stały się wyrażniejsze, wiele osób, które było związane z publicznymi stacjami, odeszło. Część twarzy, które mogliśmy tam oglądać, przeniosła się do konkurencji lub została zwolniona w nie do końca zrozumiałych okolicznościach. Preis, która już od lat związana jest ze stacją, została niedawno zapytana o to, jak jej się pracuje w TVP. Aktorka odpowiedziała w mocnych słowach, komentując przy okazji głośną sprawę z reasumpcją w sejmie i zachowaniem Pawła Kukiza.

"Gram w serialu TVP. Zaczęłam tę pracę dwanaście lat temu. Telewizją zdążyły w tym czasie rządzić wszystkie ugrupowania. Mam się wypisać z serialu, bo teraz Woronicza firmuje PiS? A z kraju też mam się wypisać, bo rządzi nim PiS? - pyta aktorka w rozmowie z "Plejadą"

Gwiazda wypowiedziała się także na temat Kukiza i przyznała, że nie wierzy w to, że po prostu dał się nabrać. Mimo to uważa, że miał prawo tak postąpić.

"Trudno mi uwierzyć, że można tak dać rozmienić się na drobne, tak się sprzedać. Nie chcę powtarzać słów Radosława Sikorskiego pod adresem Pawła, ale niestety nie wierzę też w jego naiwność: że dał się podejść bardziej cwanym graczom (...). To, co zrobił, jest jego wyborem. Miał do tego prawo. W gruncie rzeczy obojgu nam chodzi o wolność, tylko zupełnie inaczej ją pojmujemy" - stwierdziła.