Obserwuj w Google News

Dziennikarka TVP ujawniła szczegóły głosowania na Eurowizji. "To było dziwne"

2 min. czytania
21.05.2022 18:33
Zareaguj Reakcja

Zamieszanie związane z głosowaniem na Eurowizji 2022 nieco przycichło, ale nadal pojawiają się nowe informacje o działaniach EBU w kontekście podejrzeń o naruszenia. Temat wzbudza wciąż zaciekawienie. Nic dziwnego, że jeden z portali postanowił poznać nieco szczegółów, dotyczących całej procedury głosowania. O wyjaśnienia poproszono Annę Popek, która w 2016 roku przekazywała głosy polskiego jury podczas wejścia na żywo w trakcie finału Eurowizji.

Anna Popek
fot. Instagram/Anna Popek/screen

Tegoroczna edycja Eurowizji dostarczyła fanom konkursu wiele powodów do komentarzy. Niestety jednym z najgłośniejszych tematów, który w pewnym momencie zdominował doniesienia na temat finału i zwycięzców, było unieważnienie głosów jurorskich z sześciu krajów - w tym Polski. Europejska Unia Nadawców wydała komunikat, w którym poinformowała o wykryciu prób manipulacji wynikami plebiscytu. Kraje, którym zarzucono oszustwo, dość szybko zareagowały odżegnując się od oskarżeń i wręcz domagając się wyjaśnień na temat przebiegu głosowania. Telewizja Polska opublikowała oświadczenie, w którym zapowiedziała złożenie protestu oraz domaganie się transparentności zasad głosowania.

Zobacz także: "Moda na sukces" na celowniku prezesa Centrum Życia i Rodziny. Serial winien rozwodów w Polsce

Anna Popek ujawniła, jak wygląda głosowanie eurowizyjnego jury. "To wyglądało dziwnie"

To, jak wygląda głosowanie eurowizyjnego jury "od kuchni", budzi spore zainteresowanie. Nieco informacji na ten temat przekazała dziennikarka Anna Popek, która od lat związana jest z Telewizją Polską i w 2016 roku, kiedy w konkursie udział brał Michał Szpak, miała zaszczyt pojawić się w wejściu na żywo, przekazując głosy od polskich jurorów.

Redakcja poleca

Prezenterka stwierdziła, że wszystko to było dość dziwne. Na przekazanie werdyktów jurorów miała zaledwie 20 sekund i nie jest łatwe, by w tym czasie się ze wszystkim wyrobić i nie pomylić. Dodała, że jurorzy pracują samodzielnie i się ze sobą nie konsultują. Każdy z nich osobno podał jej swoje głosy.

To wyglądało dziwnie. Byliśmy w takim studio, jednym ze studiów telewizyjnych, gdzie było zupełnie cichutko. Jurorzy siedzieli gdzieś z boku, nie miałam z nimi kontaktu, oni pracowali osobno. Podali mi na kartce swoją punktację i wtedy poszczególne kraje się łączyły. Trzeba było być naprawdę bardzo precyzyjnym, żeby powiedzieć w 20 sekund to, co trzeba, nie pomylić się i podać właściwą numerację i punktację - stwierdziła Anna Popek w rozmowie z portalem Jastrząb Post.

Ale to było takie dziwne, bo nie było tych emocji, tego widowiska. Tylko cisza wyciemnionego studia, ekran, z którym się łączyliśmy i te kilkanaście sekund, kiedy się to mówiło. I koniec - podsumowala. Przyznała, że przekazanie głosów wymaga dużej dyscypliny. Wyjaśniła też, że nie chciała robić show, tylko skupiła się na wynikach.

Można było powiedzieć "hello", ale to było króciutko. Proszono, aby trzymać dyscyplinę, a ja jestem zdyscyplinowaną dziennikarką, bo wiem, co to znaczy czas. Więc raczej się trzymaliśmy. [...] można było coś powiedzieć, ale trzeba było się trzymać punktacji i dyscypliny czasowej. I też najważniejsze jest to, żeby podać punkty, a nie robić show i być gwiazdą tych 15 sekund. Podeszłam do tego z umiarem - zdradziła.

####default####