Obserwuj w Google News

Brat Kamila Durczoka o ostatnich chwilach jego życia. „Zastałem go w kałuży krwi”

Klaudia Bochenek
2 min. czytania
07.04.2022 13:01
Zareaguj Reakcja

Kamil Durczok zmarł 16 listopada 2021 roku. Doszło do krwotoku wewnętrznego i zatrzymania akcji serca. Kilka miesięcy po jego śmierci głos zabrała była żona, Marianna Dufek, która ujawniła, że dziennikarz zmagał się z żylakami przełyku. Mówiła, że „podświadomie chciał końca”. Teraz w sprawie wypowiedział się Dominik Durczok, brat gwiazdora TVN. W rozmowie z „Faktem” opowiedział o ostatnich chwilach życia prezentera.

Brat Kamila Durczoka o ostatnich chwilach jego życia. „Zastałem go w kałuży krwi”
fot. East News

Brat Kamila Durczoka długo zastanawiał się, czy udzielać tak szczerego wywiadu. Stwierdził jednak, że jest mu to winny, ponieważ zmarły nie może się bronić. W jego opinii w mediach krąży wiele informacji, które są kłamstwem. Przyznaje, że nikt nie wie, jak mocno cierpiał i „z jakimi demonami się zmagał” – do końca była przy nim rodzina i dwójka przyjaciół.

Dominik Durczok mówi, że brat walczył. Bywało różnie – raz lepiej, raz gorzej, ale nie miał „genu autodestrukcji”, tak jak powiedziała Marianna Dufek w wywiadzie z Fashion Magazine. Kiedy zdiagnozowano go jako alkoholika, próbował się leczyć. Pojechał nawet na miesiąc do zamkniętego ośrodka.

Zobacz także:  Brat Kamila Durczoka o śmierci dziennikarza: "Na przeszczep nie było praktycznie szansy"

Brat Kamila Durczoka o ostatnich godzinach życia dziennikarza. „Zastałem go w kałuży krwi”

Brat Kamila Durczoka wyznaje, ze na przeszczep nie było szans przez stan, w jakim znalazł się dziennikarz. „Od kwalifikacji do przeszczepu jest daleka droga”, dlatego już do końca życia musiał zmagać się z chorobą.

- W ostatnich tygodniach jego życia to chyba ja byłem jego podporą. To do mnie dzwonił o 2:00 w nocy, o 5:00 rano. Błagał, żebym przyjechał, mówił, że się boi, że sobie nie daje rady. Chciał, żebym po prostu z nim był. […] Mieliśmy świadomość, że jego organizm jest na tyle słaby, że to może się źle skończyć. Nie mieliśmy tylko świadomości, że to będzie tak szybko. Gdy 15 listopada wiozłem go do szpitala, myślałem, że lekarze zapanują nad kolejnym krwotokiem z przewodu pokarmowego i że go znów postawią na nogi – wspomina Dominik Durczok w rozmowie z „Faktem”.

Dzień przed śmiercią Kamil Durczok zaczął bardzo źle się czuć. Kiedy brat pojawił się na miejscu, ujrzał kałużę krwi. Wymienili między sobą jeszcze ostatnie słowa.

- Kamil zaczął się bardzo źle czuć w niedzielę. W poniedziałek, 15 listopada był już u mamy. To ona zadzwoniła do mnie, żeby powiedzieć, że z Kamilem się źle dzieje. Zastałem go w kałuży krwi, krwotok był ogromny. Odwiozłem go do szpitala na Ligocie. Był bardzo osłabiony. Zdążyliśmy sobie tylko powiedzieć: „Trzymaj się” – opowiada Dominik Durczok.

Redakcja poleca

- Lekarz przekazał mi, że stan Kamila jest bardzo poważny. Dodał: „Proszę być przygotowanym na wszystko, stan jest bardzo ciężki”. Dwukrotnie go reanimowano, był kolejny krwotok, sytuacja stała się dramatyczna. 16 listopada o godz. 6:02 zadzwonili ze szpitala, że Kamil nie żyje – mówi brat Kamila Durczoka.

Dominik Durczok przyznaje także, że był dumny z brata. Popełniał błędy, ale wszystko, co osiągnął, zdobył ciężką pracą, bez żadnych znajomości. Ujawnia, że bardzo ufał ludziom, co też go czasem gubiło.

RadioZET.pl/Fakt.pl

####default####