Obserwuj w Google News

Agnieszka Radwańska wyznała gorzką prawdę o ojcu. Padły mocne słowa. "Czułam strach"

3 min. czytania
16.09.2022 18:12
Zareaguj Reakcja

Agnieszka Radwańska udzieliła wywiadu, w którym otworzyła się na temat trudnych relacji ze swoim ojcem i trenerem Robertem Radwańskim. Tenisistka smutno podsumowała 15 lat wspólnych treningów, opisując, jak  ojciec bezwzględnie musztrował ją i siostrę. "Żyłyśmy z Ulą jak w klasztorze. Liczył się tylko tenis" - wspomina. 

Agnieszka Radwańska
fot. Artur Barbarowski/East News

Agnieszka Radwańska jest jedną z najbardziej utytułowanych polskich tenisistek. W osiągnięciu światowego sukcesu niewątpliwie pomógł sportsmence ojciec, Robert Radwański, który przez kilkanaście lat pełnił rolę jej trenera. Ich zawodowe drogi rozeszły się w 2011 rok, gdy tenisistka zdecydowała się na zmianę szkoleniowca. W najnowszym wywiadzie Agnieszka Radwańska przyznała, że relacje z ojcem nie należały do łatwych, a surowe metody wychowawcze taty na lata odcisnęły piętno na jej psychice. 

Redakcja poleca

Agnieszka Radwańska szczerze o ojcu

W rozmowie z serwisem Wirtualna Polska Sportowe Fakty Agnieszka Radwańska wyznała, że ojciec sterował jej karierą i życiem w sposób autorytarny. 

Przez 15 lat treningów z ojcem nigdy nie padło pytanie: jak się czujesz? Wszystko było idealnie zaplanowane, ale tata nie pytał, jakie są moje przemyślenia, jak widzę daną sprawę. Wszystko narzucał z góry. Liczyło się tylko to, co on mówił. Nieustannie tłumiłam uczucia i potem nie potrafiłam inaczej. Przez pewien czas funkcjonowaliśmy w trybie mecz-wojna z tatą. Po porażkach nieraz nie odzywał się dwa dni. Nie mieliśmy kontaktu. Nie wiedział, co się dzieje ze mną i Ulą, widziałyśmy się z nim dopiero w taksówce na lotnisko. Panował okrutny reżim - wyznała. 

Była tenisistka wspomina, że ojciec nie akceptował porażek. Nie pozwalał też jej i siostrze na okazywanie słabości. 

Czułam strach, myśląc, jak zareaguje na potknięcie ojciec. W jego słowniku nie istniało słowo "porażka". Niesamowicie się wściekał. Z biegiem czasu coraz mniej go słuchałam, a potem wręcz unikałam. Dlatego skończyło się naszym zawodowym rozstaniem - zdradziła. 

Radwańska wyjaśniła, że wówczas potrzebny był jej szkoleniowiec potrafiący łagodzić emocje i jej porywczy temperament. Niestety ojciec się do tego nie nadawał. Do kłótni dochodziło niemal codziennie. Tenisistkę frustrowało, że tata przenosił swoje surowe metody wychowawcze ze sportu do normalnego życia. 

Natomiast tata nie rozumiał słowa "nie", we wszystkich widział wrogów. Początkowo uczył nas dyscypliny, lecz kiedy byłyśmy nastolatkami, mógł czasem spytać, jak się czujemy i co nam siedzi w głowie, a tego nie robił. Żyłyśmy z Ulą jak w klasztorze. Liczył się tylko tenis. Kiedy dzwonił po awanturze, mówiłam mu: "Wolę być na 400. miejscu w rankingu niż na dziesiątym, ale daj mi wreszcie święty spokój". W pewnym momencie nie byłam w stanie normalnie funkcjonować, cały czas przypuszczał na mnie atak. Z jednej strony jestem tacie wdzięczna, bo gdyby nie on, nie osiągnęłybyśmy sukcesu. Z drugiej – nie da się wymazać z głowy złych chwil. To przecież trwało latami. Dziś, jako mama, nie potrafiłabym wychowywać dziecka w ten sposób - powiedziała Agnieszka Radwańska. 

W wywiadzie został poruszony temat poglądów politycznych Radwańskiej, która swego czasu uchodziła za zwolenniczkę obecnej władzy. Sportsmenka podkreśliła, że to ojciec zmusił ją do zajęcia się polityką. 

Działało to na zasadzie: mamy iść i zrobić. Tata mówił o swoich poglądach politycznych, ale używał słowa: "my", nie pytając nas o zdanie. W dodatku na naszą stronę internetową wrzucał treści polityczne. Dlatego od początku byłam zaszufladkowana - wyznała. 

Robert Radwański poproszony o komentarz do wypowiedzi córki przyznał, że był zwolennikiem "twardej szkoły", lecz uważa, że "nie przekroczył granic". 

Wie pan, jak to jest w profesjonalnym sporcie - albo się na niego decydujemy, albo nie. Albo gramy dwa razy w tygodniu, albo dwa razy dziennie. Jeśli chcemy, by dzieci odniosły sukces, często zabieramy im część dzieciństwa. Tak jest w każdym sporcie, nie tylko w tenisie. Przecież zdaje pan sobie z tego sprawę. To nie tak, że kładziesz się pod stołem, wyciągasz tylko po coś rękę i osiągasz sukces. Podkreślam jeszcze raz: współpracę z córkami oceniam jako bardzo dobrą. Gdyby były krzyki, wrzaski, to przecież nie dawałoby to wyników. Nigdy nie przekroczyłem granic - zapewnił w rozmowie z WP Sportowe Fakty. 

EN_01062703_0033
fot. MAREK LASYK/REPORTER/EAST NEWS
####default####