Franciszek Przybylski zwraca uwagę filmowcom. Aktor "M jak miłość" ma dla nich ważny komunikat
Obserwuj w Google News

Franciszek Przybylski zwraca uwagę filmowcom. Aktor "M jak miłość" ma dla nich ważny komunikat

2 min. czytania
10.06.2020 14:33
Zareaguj Reakcja

Franciszek Przybylski, którego widzowie mogą kojarzyć z serialu "M jak miłość" opublikował ostatnio wpis w mediach społecznościowych, w którym zwrócił uwagę na pewne określenia w środowisku filmowym. Jego zdaniem ich wydźwięk jest negatywny i nie powinno się ich używać. O jakie określenia chodzi?

Franciszek Przybylski zwraca uwagę filmowcom. Aktor "M jak miłość" ma dla nich ważny komunikat
fot. Instagram.com/Janka Stelmaszyk/ Franciszek Przybylski

Franciszek Przybylski zwraca uwagę polskim filmowcom

Franciszek Przybylski, aktor i syn Agnieszki Glińskiej opublikował ostatnio wpis w mediach społecznościowych, w którym zwraca uwagę na pewne określenia używane wśród oświetleniowców na planach filmowych.  Zdaniem Przybylskiego są krzywdzące i powinny mieć zamienniki.

"Ktoś kiedyś wymyślił z powodów nie do końca dla mnie zrozumiałych, że zabawnym będzie nazywanie "murzynami" czy też zdrobniale (jak uroczo  „murzynkami”) czarnych/ciemnych sztywnych, płaskich powierzchni używanych do wycinania lub modelowania światła na planie filmowym. Od dłuższego czasu, zwracam na to uwagę na planach i na rzucone hasło „daj murzyna”, „damy tu dwa murzynki” odpowiadam „flagę”/„flagi”. - napisał Franciszek Przybylski.

Aktor zwraca też uwagę na to, że pewne określenia funkcjonują w tym środowisku od lat i ludzie, którzy ich uważają, najczęściej nie mają nic złego na myśli. Jednak jego zdaniem warto zmieniać takie nawyki.

"Czasem mówią "jasne, flagę", czasem nic nie mówią, a czasem mówią "e, chyba przesadzasz". A ja się wtedy zastanawiam czy rzeczywiście przesadzam i po krótkiej chwili dochodzi do mnie, że wcale nie. Ja wiem, że ktoś, używając teraz tego sformułowania, najczęściej "nie ma nic złego na myśli" ale pochylmy się trochę nad genezą tego, jak to powstało i jak się zaklepało i zapisało na stałe jako "coś, co tak jest i cześć" - zdradza aktor i dodaje:

"Jakiś żart czy nie żart, dziwne powiedzenie pana X czy pana Y, które przyjęło się pewnie ponad pół wieku temu, na wieczornej poplanówce, w oparach wódeczki i zakąski i od dnia następnego, weszło w żargon jako wyborny dowcip albo jako nomenklatura „nie do zastąpienia!”. A ja mówię - do zastąpienia.FLAGA. Krótkie. Proste. FLAGA. Schematy można zmieniać i przełamywać. To nie wymaga dużo" - wyjaśnia aktor.

Franciszek Przybylski apeluje, aby zmieniać utarte nawyki: "Mam szczerą ochotę zmieniać to czego bezpośrednio w pracy lub w szkole jestem świadkiem"

Franciszek Przybylski podkreśla, żeby zwracać uwagę osobom, które mówią w taki sposób  i wprowadzać do języka określenia, które nie budzą negatywnych skojarzeń.

"Nie mam ambicji, żeby zmienić od razu cały świat, ale mam szczerą ochotę zmieniać to czego bezpośrednio w pracy lub w szkole jestem świadkiem (...) Mechanizmy stare i zapyziałe można zmieniać. Najgorszym co może się Wam stać, to możecie zostać "pokarani" spojrzeniem oświetlacza, szwenkiera lub operatora, którzy nie mają wystarczającej wyobraźni lub wiedzy, że takie utarte "kwiatki" nie muszą wcale być akceptowalne" - zakończył.

Posłuchaj podcastu

RadioZet.pl

####default####