Świat według Kiepskich
Kadr z serialu "Świat według Kiepskich"
fot: Rafal Witczak/East News

„Andrzej, w czym ty grasz?”. Początek sagi „Kiepskich” nie był łatwy

Michał Kaczoń
Michał Kaczoń Redaktor Radia Zet
21.10.2022 15:07

Gdybym miał dzisiaj powiedzieć, kto był twórcą „Kiepskich”, to pewnie moja żona, bo zdecydowała się na to szaleństwo – zdradził Tomasz Kurzewski, producent „Świata według Kiepskich”. Serial, który od ponad 23 lat gości w polskich domach, rodził się w bólach.

"Świat według Kiepskich" to polski serial komediowy, emitowany przez telewizję Polsat nieprzerwanie od 1999 roku. Przez niektórych nazywany jest pierwszym polskim sitcomem. W najlepszym okresie oglądało ponad 6 mln widzów, a cytaty z produkcji weszły do powszechnego języka. Jakie były początki serialu i dlaczego okazał się on takim sukcesem? Co sprawiło, że uzyskał miano kultowego? Tego dowiecie się z naszej rozmowy z twórcami oraz z wydanej właśnie książki „Świat według Kiepskich. Zwariowana historia kultowego serialu Polsatu”.

Świat Według Kiepskich
Rodzina "Kiepskich"
fot. materiały prasowe Wydawnictwo SQN

Pierwszy odcinek „Świata według Kiepskich” ukazał się 16 marca 1999 roku na antenie telewizji Polsat. Jego pojawienie się na antenie było spełnionym marzeniem początkującego producenta Tomasza Kurzewskiego, który wpadł na pomysł, po tym jak znalazł się we właściwym miejscu we właściwym czasie. Wspomina, że gdy czekał na spotkanie z ówczesnym prezesem Polsatu, Aleksandrem Myszką, na korytarzu usłyszał rozmowę dwóch mężczyzn, którzy głośno dywagowali na temat ogłoszonego właśnie konkursu na scenariusz sitcomu. Gdy wszedł na umówione spotkanie, od razu zapytał się, czy on też może wziąć w nim udział.

- Znał mnie jako producenta programów śledczych i dokumentów, człowieka, który zna się na formatach pół-fabularyzowanych, który nie robi rzeczy fabularnych. 

Po skończonym spotkaniu zapytał producentkę Basię Trzeciak-Pietkiewicz, „co to w ogóle jest ten sitcom”, a następnie z archiwum telewizji wypożyczył wszystkie dostępne wtedy odcinki „Świata według Bundych”, jedynego sitcomu, jaki był wtedy dostępny na Polsacie. - Pognałem do domu, do żony i przez dwa kolejne dni oglądaliśmy tylko ten serial. Myślałem, że umrę, ale przejechaliśmy to - wspomina.

Zagranie va banque

Momentem przełomowym było, gdy prezes stacji zgodził się dać szansę pomysłowi Kurzewskiego, by pokazać Polskę i Polaków w krzywym zwierciadle, przez pryzmat ich wyolbrzymionych przywar. Producent musiał jednak samodzielnie zapłacić za realizację pierwszych trzech odcinków, które mógł następnie zgłosić do konkursu.

Sprawa nie była lekka. Zebranie funduszy nie należało do najłatwiejszych, ale Kurzewski tak wierzył w ten projekt, że postanowił zagrać va banque i skorzystać ze specyficznej polskiej maksymy: „Zastaw się, a postaw się”. Udało mu się namówić żonę na sprzedaż ich wspólnego mieszkania, z którego pieniądze poszłyby potem na produkcję pilotażowej trójki odcinków. Gdy te okazałyby się sukcesem, Kurzewscy mieliby fundusze, aby kupić jeszcze lepsze lokum. Oboje tak bardzo wierzyli w ten projekt, że żona się zgodziła.

- Gdybym miał dzisiaj powiedzieć, kto był twórcą „Kiepskich”, to pewnie moja żona, bo zdecydowała się na to szaleństwo – żartował ze sceny.

Z zupełnie innej strony patrzy na sprawę Andrzej Grabowski, zakontraktowany do grania jednej z głównych postaci – Ferdynanda Kiepskiego. Aktor wspomina, że nie do końca lubił swoją postać i styl prezentowany w serialu. - To moja praca, nie moje hobby, więc po prostu zrobię swoje – wspomniał, przypominając sobie początki swojego zaangażowania w projekt. Pierwsze odcinki jednak „zażarły”. Widownia się znalazła, więc przyszły kolejne scenariusze i kolejne odcinki. Za każdym razem Grabowski wspominał, że „to moja praca, nie moje hobby” i podchodził do realizacji kolejnych odcinków.

Siła głupoty

Aktor zdradził, że dopiero po dwóch latach pracy, w zasadzie polubił ten serial i swoją postać. Na początku obawiał się, że ludzie nie będą w stanie wyjść poza pierwszą warstwę narracji, przez co zdystansują się od tego, co widzą na ekranie. Innymi słowy, bał się, że przesada i „głupota” serialu przesłoni im główny przekaz.

- Te głupoty, które następują jedne za drugimi, są formami naszego przekazu, a nie są szczytami naszego dowcipu. Pamiętam, że ludzie do mnie dzwonili, pytali „Andrzej, w czym ty grasz?”. Pytałem ich wtedy czy oglądają. „No nie. Oglądam parę minut i już nie mogę”. No to dlatego nie wiesz, o czym ten serial jest. Obejrzyj jeden, dwa, a najlepiej kilka odcinków, a zrozumiesz, że ta głupota w nadmiarze, staje się nadgłupotą, a potem ona staje się mądrością.

Świat według Kiepskich
Kadr z serialu "Świat według Kiepskich"
fot. materiały prasowe Wydawnictwo SQN

Aktor wspomniał, że często porównuje styl „Kiepskich” do „Pochwały głupoty” Erazma z Rotterdamu, traktatu o tym, że głupota rządzi światem i metodach na wykorzystanie tego do własnych celów. W tym kontekście przysłowiowa głupota serialu w najlepszych jego momentach mogła stać się rodzajem filozofii i edukacyjnego spojrzenia, które pozwalało nauczyć widzów rozumieć pewne sytuacje i śmiać się z własnych przywar.

U progu całego procesu, oprócz Tomasza Kurzewskiego znalazł się Aleksander Sobiszewski, który był jednym z pierwszych scenarzystów serialu. Na dodatek takim, który utrzymał się przez niemal całą jego emisję, aż do 2019 roku, czyli na niedługo przed końcem nagrań. Po latach wspomina, że inspirację czerpał z własnego życia, tego, co widział na ulicach oraz historii, przytaczanych mu przez znajomych. Aleksander Sobiszewski zapytany, dlaczego tak wiele cytatów weszło później do języka codziennego, powodów odnajduje w fakcie, że sami scenarzyści korzystali z języka ulicy i następnie wpisywali go w świat serial.

- Najwięcej czerpaliśmy z języka ulicy. Potocznego, codziennego, który łowiliśmy w sklepach, autobusach, tramwajach, na bazarach, wszędzie gdzie się dało. Słuchaliśmy pijaków, łobuzów, przekupki, taksówkarzy i wszystkich ludzi dobrej woli. Sprawdzaliśmy, jak gadają do siebie, jakiej używają składni i określeń, jak przekręcają słowa. To jest poezja.

Mężczyzna wspomina, że scenarzystom zależało, aby język bohaterów był żywy, komiczny, bliski rzeczywistości. Celowo decydowali się na przykład na przekręcanie wyrazów i zwykłe przejęzyczenia, które urastały do rangi sztuki.

- Ludzie tak mówią. Właśnie w tej bliskości do rzeczywistości, upatruję powodów, dla których powiedzonka weszły potem do mowy potocznej. Ponieważ my czerpaliśmy z rzeczywistości, byliśmy zapatrzeni w ludzi, to oni potem byli chętnie zapatrzeni w nas i wyłapywali te kąski, które były im najbliższe. To była transakcja wiązana, wymiana obustronna. Żaden scenarzysta czy słowotwórca sam tego nie wykombinuje. Myśmy niejako oddawali to, co sami dostaliśmy od ludzi. Tak jak my z was, tak my z was.

Sobiszewski wspomina, że właśnie dzięki takiemu podejściu później miał szansę słyszeć słowa, wypowiedziane w serialu we wszystkich miejscach, w których pierwotnie sam szukał inspiracji.

Świat według Kiepskich
Kadr z serialu "Świat według Kiepskich"
fot. materiały prasowe Wydawnictwo SQN

Katarzyna Sobiszewska, jedna ze scenarzystek serialu, współpracująca z produkcją od 2001 roku, a prywatnie żona Aleksandra, wtóruje mu, mówiąc, że najmocniejszą stroną „Śwata według Kiepskich” było zaangażowanie osób, którzy tworzyli serial.

-To była nasza pasja. Byliśmy zadowoleni z tego, że możemy coś wymyślić i odnieść się naszym tekstem do otaczającej nas rzeczywistości realnej. Możemy pożartować z różnych rzeczy i polskiej mentalności, która przez lata zmieniała się. Możemy śmiać się z tych przywar, a równocześnie bawić się formą serialu i samymi bohaterami.

Scenarzystka przypomina, że przez lata bawiono się także formą serialu i że w zasadzie każdy odcinek był nieco inny, nawiązujący do innego gatunku, czy stylu. Sami bohaterowie przeżywali niespodziewane przygody, „o jakim nie śniło się najstarszym filozofom”. Tym, co ich inspirowało, to była świadomość, że każdy odcinek mógł być inny, a postacie mogą pójść w absolutnie każdą stronę. - Bywali politykami, śpiewakami, cyrkowcami i wszystkimi innymi zawodami, które im wymyśliliśmy. Nasi aktorzy mieli umiejętność łatwego wcielenia w życie każdego naszego szalonego pomysłu.

Próba zrozumienia fenomenu

„Świat według Kiepskich” emitowany był w latach 1999-2022 (emisja finałowych odcinków, nagranych jeszcze w 2020 roku, przed śmierciami Dariusza Gnatowskiego i Ryszarda Kotysa, dopiero przed nami). W najlepszym okresie serial oglądało blisko 6 milionów widzów, a serialowe powiedzonka przeszły do mowy potocznej.

Sami twórcy nie znają dokładnej recepty na sukces, ponad ciężką pracę, dobór odpowiednich osób i umiejętność słuchania, i wyłapywania najlepszych kąsków z otaczającej nas rzeczywistości. - To chyba jakaś opatrzność nad nami czuwała. Zadziałał się jakiś szczęśliwy zlot planet i okoliczności, że mogliśmy to tworzyć tak długo – wspomina Aleksander Sobiszewski. Ciekawą diagnozę fenomenu „Kiepskich” przedstawił także Andrzej Grabowski, ekranowy Ferdynand Kiepski. Aktor zdradził, że przez lata sam próbował zrozumieć fenomen „Kiepskich” i fakt, że ludzie śmieją się z samych siebie.

Najwięcej czerpaliśmy z języka ulicy. Potocznego, codziennego, który łowiliśmy w sklepach, autobusach, tramwajach, na bazarach, wszędzie gdzie się dało

- Doszedłem do wniosku, że częścią uroku tego serialu jest to, że ludzie cieszą się, że mogą się poczuć lepiej, że ktoś jest głupszy od nich. Patrzą na tego Ferdka i jego pomysły, które wciąż mu nie wychodzą i myślą sobie, że im by się udało, że oni zrobiliby to lepiej.

Na potwierdzenie tych słów, wspomina anegdotę, gdy kiedyś w restauracji został poproszony o autograf, po którego złożeniu usłyszał, jak obdarowany cieszy się niezmiernie, że mógł „spotkać większego debila niż ja sam”, nawiązując do ekranowych perypetii postaci.

Świat według Kiepskich
Książka o rodzinie "Kiepskich" ukazała się nakładem Wydawnictwa SQN
fot. mat. prasowe

Ta anegdotyczna sytuacja zdaje się jednak być symptomatyczna dla zjawiska zainteresowania serialem. Przyczyn upatrywać się można także w doskonałym aktorstwie całej obsady, a także charyzmie i specyficznym postawom przedstawianym przez każdego z jej członków. Próbę zrozumienia fenomenu podjęli też autorzy Jaku Jabłonka i Paweł Łęczuk, którzy na okoliczność wydania książki „Zwariowana historia kultowego serialu Polsatu” przepytali wszystkie osoby związane z produkcją.

„Świat według Kiepskich. Zwariowana historia kultowego serialu Polsatu” to książka Jakuba Jabłonki i Pawła Łęczuka, opowiadająca o kulisach powstania serialu. Obecnie na sklepowych półkachWypowiedzi aktorów za spotkaniem autorskim w centrum handlowym Westfield Mokotów oraz rozmów ze scenarzystami i autorami książki.

Michał Kaczoń
Michał Kaczoń

Dziennikarz kulturalny i fan popkultury w różnych jej odmianach. Wielbiciel festiwali filmowych i muzycznych, których jest częstym i chętnym uczestnikiem. Salę kinową traktuje czasem jak drugi dom. 

Adres e-mail: michal.kaczon@eurozet.pl