Obserwuj w Google News

Afera z udziałem Artura Rojka. "Zostaliśmy z długami"

2 min. czytania
01.12.2022 12:16
Zareaguj Reakcja

Artur Rojek był jednym z organizatorów festiwalu Great September. Okazuje się, że współpraca z nim wcale nie była łatwa. Łukasz Minta opublikował na Facebooku bardzo wymowny post.

Afera z udziałem Artura Rojka
fot. Beata Zawrzel/REPORTER

Great September jest ambitnym projektem Artura Rojka i Łukasza Minty, który ma pozwolić obiecującym debiutantom zdobyć rozpoznawalność. "Great September to miejsce spotkań branży muzycznej i szansa dla zespołów z całego kraju, by trafić do szerokiej publiczności. Dyskusje panelowe i warsztaty poświęcone najważniejszym wyzwaniom gwałtownie zmieniającej się branży muzycznej. Rozmowy kuluarowe i nieformalne spotkania. Nowe kontakty i koncerty pełne nowej muzyki" — czytamy na stronie festiwalu.

Rojek i Minta mieli wielkie plany, które udało im się zrealizować z małym poślizgiem. Tak z "wielkiego września" zrobił się... październik. Festiwal odbył się z miesięcznym opóźnieniem, ale i tak przyciągnął tłumy. Jednak komercyjny sukces to nie wszystko. Okazało się, że za kulisami niewiele czasu poświęcano na świętowanie, a sporo na sprzeczki.

Zobacz także: Piątkowe premiery w Radiu ZET. Nowości od Artura Rojka i Toma Grennana

Łukasz Minta ostro o Rojku i jego żonie: "Zostaliśmy z długami"

W związku z zakończeniem mojej pracy w Łodzi postanowiłem opowiedzieć Wam o festiwalu Great September, w organizację którego byłem zaangażowany przez ponad rok, a po którym zostały mi tylko długi — tak zaczyna się obszerny facebookowy post Łukasza Minty.

Zdaniem Minty pomysł stworzenia polskiego odpowiednika Spring Break początkowo wydawał się strzałem w dziesiątkę.

Szybko ruszyliśmy do działania przygotowując wspólnie z Arturem koncepcję artystyczną festiwalu w tym line up. Władze miasta zareagowały entuzjastycznie przeznaczając na realizację duże pieniądze, które zapewniały komfort pracy przy pierwszej edycji. Ja, będąc na miejscu, zacząłem od poszukiwania miejsc i osób chętnych do współpracy. Okazało się, że w Łodzi jest mnóstwo świetnych klubów oraz ludzi, którzy mogą pomóc w organizacji tej imprezy — tłumaczy organizator Great September.

Problemy zaczęły pojawiać się, dopiero gdy w sprawę zaangażowała się żona Rojka. Zadaniem jej Fundacji było przekazywanie pieniędzy, które przesyłali sponsorzy. Żona muzyka była też odpowiedzialna za przygotowanie umowy, lecz zdaniem Łukasza Minty nie wywiązała się z tego obowiązku.

Niestety do podpisania umowy nigdy nie doszło, za to Artur napisał do Miasta donos. Zostałem w nim opisany jako osoba skrajnie nieodpowiedzialna, niezbyt ceniona w branży, z poważnymi problemami emocjonalnymi — żali się Minta.

Choć ostatecznie udało się zorganizować festiwal, dla Łukasza Minty jest to historia bez happy endu.

Zostaliśmy z długami za kampanię promocyjną, koszta osobowe oraz hotele. Od kilku miesięcy próbujemy mailowo rozliczyć nasze wydatki z Żoną Artura w celu odzyskania pieniędzy, ale wygląda to niepoważnie. Za naszą pracę oczywiście nikt nie zamierza nam zapłacić. Za to "nowa" organizacja festiwalu wyglądała tak, że jeszcze w połowie listopada niektórzy artyści i kluby pytały, kiedy dostaną należne im pieniądze. Sporo z nich nie miało nawet podpisanych umów — czytamy na Facebooku.

Organizator imprezy przyznał, że zastanawia się nad wejściem na drogę sądową. Nie jest jednak pewny, czy nie jest mu "szkoda życia na kilkuletnią batalię".

Źródła: RadioZET.pl/Facebook: @Lukasz Minta

####default####