A-ha "Take on Me"
Teledysk a-ha do singla "Take on Me"
fot: YouTube

„Zdefiniowaliśmy lata 80.” Dlaczego „Take on Me” a-ha nadal jest popularne?

Aleksandra Degórska
Aleksandra Degórska Redaktor Radia Zet
02.09.2022 14:47

Norweskiego zespołu a-ha nikomu nie trzeba przedstawiać. Hity "Take on me", "The Sun Always Sines on T.V." czy późniejszy przebój "Lifelines" zna każdy z radia. Chociaż 40 lat temu zaczynali jako kolejny synth-popowy zespół, to z każdym kolejnym albumem udowadniali, że mają sporo do powiedzenia i nie chcą ograniczać się tylko do syntezatorów. W rozmowie z Magne Furuholmenem, klawiszowiec i autor piosenek, wyjaśnił, dlaczego a-ha zaszyło się na północy Norwegii, by nagrać nowy album. Czy muzycy mają dosyć piosenki "Take on Me", która już na zawsze będzie pierwszym skojarzeniem z zespołem?

37 lat po wydaniu "Take on me" a-ha to dojrzali i doświadczeni muzycy, którzy zaszywają się w studiu w norweskim Bodø. Niedaleko koła podbiegunowego nagrali poruszającą płytę "True North". Oprócz nowego albumu 15 września otrzymamy film "True North", który pokazuje nie tylko muzyków podczas pracy nad płytą, ale również życie na Północy.

Klawiszowiec Magne Furuholmen wyjaśnił, że lokalizacja miała znaczący wpływ na cały projekt muzyczny: - To była wyjątkowa sesja nagraniowa. Chcieliśmy stworzyć film z naszym występem. Z powodu pandemii nie mogliśmy mieć publiczności, więc skończyło się z ekipą nagraniową, zaś zamiast orkiestry z filharmonii zagrał zespół Arctic Philharmonic. Naszym zamiarem było pokazanie przyrody w rodzinnych stronach jako pewien background, który nas inspirował przez cały czas.

Pocztówka z północnej Norwegii

- Wpadliśmy na pomysł, by stworzyć koncertówkę i potem wyprodukowaliśmy piosenki jako soundtrack do filmu. Ten obraz to taki list z mojego serca, z północy Norwegii. Chcieliśmy pokazać, jak niesamowita jest natura w Norwegii, ale też jak jest bezcenna i zagrożona – moje pokolenie nie zrobiło niczego dla kolejnych generacji, by temu zapobiec. Ten projekt to coś więcej, niż tylko kolejny album – to w pewien sposób nasz komunikat z głębi serca, kim teraz jesteśmy jako muzycy.’

Oglądaj

Chociaż album powstał na północy Norwegii, wcale nie brzmi "chłodno". Wręcz bym skłoniła się do stwierdzenia, że jest zupełnie na odwrót. Piękne melodie przy akompaniamencie orkiestry sprawiają, że słuchacz bezwiednie zaczyna się po prostu uśmiechać. Moje krótkie podsumowanie nowej płyty a-ha spodobało się Furuholmenowi, który ze mną się zgodził: - Rzeczywiście w tych piosenkach czuć nadzieję, wciąż ją mam i widzę wiele pozytywnego w działaniu młodych. Nawet dla nas Skandynawów melancholijna muzyka nie jest depresyjna, chodzi bardziej o tęsknotę za czymś. Jeżeli chodzi o mnie, to zbyt wesoła muzyka powoduje, że jestem smutny i odwrotnie. Zawsze w naszej muzyce czuło się tę nadzieję.

Zespół a-ha wyda nowy album "True North"
fot. materiały prasowe Sony Music Polska

Nie od dziś wiadomo, że Skandynawia to region, który zrodził wielu słynnych muzyków. Oprócz a-ha można wyliczyć, chociażby ABBĘ, Roxette czy The Rasmus. Wielu rozchwytywanych na całym świecie autorów piosenek pochodzi właśnie z północy. Magne Furuholmem ma bardzo zabawne wyjaśnienie tego zjawiska: - Myślę, że tak wielu skandynawskich muzyków odniosło sukces przez to, że dużo czasu spędzamy w pomieszczeniach – przez większość roku jest ciemno na zewnątrz. Mamy wiele możliwości, by myśleć o życiu i wiesz, gdy wychodzisz gdzieś na zewnątrz z przyjaciółmi, wtedy nie masz czasu, żeby pisać piosenki. Może dlatego jesteśmy w tym tak dobrzy.

Mistrzowie syntezatorów z Norwegii

Na nowej płycie zespołu a-ha pojawia się utwór "Make me Understand", który jest pięknym hołdem w stronę brzmienia lat 80. Co ciekawe, syntezatory były w latach 70. i 80. postrzegane jako coś nowoczesnego w muzyce. Tymczasem teraz panuje moda na retro dźwięki rodem z ejtisowych klubów. Dlaczego młode pokolenie lubi czerpać garściami z lat 80.?

Magne Furuholmen w klipie "Takie on Me" a-ha
fot. kadr z klipy "Take on Me" a-ha

To zjawisko jest ciekawe nawet dla samego muzyka a-ha: - Byliśmy jednym z zespołów, który zdefiniował lata 80. Skupiliśmy się wtedy na syntezatorowym brzmieniu dlatego, że przyjechaliśmy na początku kariery do Londynu i odkryliśmy wiele nowych kapel, które pracowały z syntezatorami. Ta technologia dopiero stawała się popularna i dostępna dla wszystkich. Jako trio musieliśmy stworzyć swoje brzmienie od podstaw – nie mieliśmy perkusji ani basisty, więc pomogły nam w tym syntezatory. Czasami Paul [Waaktaar-Savoy, gitarzysta] programował bębny, ja grałem linię basu na syntezatorach – używaliśmy rzeczy, które mieliśmy pod ręką. Trafiliśmy w dobrym czasie do Londynu, to wszystko było bardzo ekscytujące i nowe w porównaniu do tego, co mieliśmy w Norwegii. Natomiast w latach 90., gdy pojawiła się moda na grunge, lata 80. wydawały się bardzo oldskulowe i postrzegane jako dekada synth-popowych zespołów.

Byliśmy jednym z zespołów, który zdefiniował lata 80. Jako trio musieliśmy stworzyć swoje brzmienie od podstaw

Odniosłam wrażenie, że Magne Furuholmen ma pewien sentyment do lat 80., co jest dosyć logiczne, bo wówczas odnieśli największy sukces. Coraz nowsze modele syntezatorów na rynku tylko zachęcały muzyków do kolejnych eksperymentów: - W tamtym okresie powstało wiele dobrych zespołów, był to bardzo różnorodny okres – patrząc na listy przebojów, miałeś wtedy sporo dziwnych nagrań. Może dlatego teraz młodzi ludzie wracają do lat 80. i odkrywają to brzmienie i artystów, którzy zdefiniowali tamtą dekadę. 

Magne Furuholmen w klipie "Take on Me" a-ha
fot. kadr z klipy "Take on Me" a-ha

- Jesteśmy naprawdę szczęśliwi, że młode pokolenie nadal chce nas słuchać – graliśmy w tym roku na całym świecie i słyszeliśmy nasze piosenki na TikToku. Nie potrafię ci jednoznacznie odpowiedzieć, dlaczego lata 80. są nadal tak popularne, ale to był bardzo kreatywny okres, gdy wiele kapel tworzyło dla frajdy, eksperymentowało, wymyślając nowe brzmienia. Myślę, że lata 80. w muzyce są tak ciekawe, bo na listach przebojów zaczęły pojawiać się bardzo różnorodne kapele, które wychodziły poza schemat.

Ciężar przeboju "Take on Me"

Oczywiście większość osób kojarzy a-ha głównie z przebojem "Take on Me". Co ciekawe, nie wszyscy wiedzą, że pierwsza wersja utworu w ogóle nie odniosła sukcesu. Dopiero druga wersja z 1985 roku wyprodukowana przez Alana Tarneya podbiła serca słuchaczy. W promocji singla pomógł oczywiście spektakularny klip, w którym pojawiły się ’’komiksowe’’ elementy. W latach 80. każdy artysta musiał mieć dobry teledysk, by trafić do MTV, które było wówczas bardzo popularne i wyznaczało muzyczne trendy. Chwytliwa melodia w "Take on Me" i niespotykanie wysoki głos Mortena Harketa sprawiły, że piosenka zdominowała dyskoteki w latach 80.

Dla wielu artystów fakt, że są kojarzeni głównie z jedną tylko piosenką, może być krzywdzący. Rzeczywiście a-ha na początku swojej kariery mieli z tym problem, o czym wspomniał Magne Furuholmen: - Był taki okres, gdy czuliśmy, że "Take on Me" stał się dla nas ciężarem, bo był to nasz pierwszy singiel, który nas zdefiniował. Chcieliśmy się rozwijać i pokazywać z różnych stron. Gdy nagrywaliśmy drugi album, wywierano na nas presję, by stworzyć singiel, który będzie tak wielkim hitem. Podobnie wyglądała sytuacja z trzecią płytą. Po wielu latach jednak zrozumieliśmy, że ten utwór żyje własnym życiem i nadal trafia do nowych osób te kilkadziesiąt lat po jego wydaniu. Ta piosenka jest zawsze z nami i musimy cieszyć się, że "Take on Me" tak wpłynął na wiele osób. Nie ukrywam, że były sytuacje, gdy tworzyłeś nowe, świetne utwory i nie były tak popularne jak ten singiel. Z czasem jednak się uczysz, że świat po prostu nie jest sprawiedliwy i to niewdzięczne prosić o więcej.

Był taki okres, gdy czuliśmy, że ’’Take on Me’’ stał się dla nas ciężarem

Nadchodzący film "True North" to nie pierwszy obraz o zespole. W 2021 roku mogliśmy zobaczyć film biograficzny ’’A-ha – The Movie’’. W produkcji pokazano m.in. jak a-ha bardzo chciał odciąć się od wizerunku kolejnej kolorowo ubranej kapeli new romantic. Po wydaniu pierwszej płyty ’’Hunting High and Low’’, na której znalazł się utwór ”Take on Me’’ trio postanowiło na kolejnych albumach przemycać więcej instrumentów i zmierzać w bardziej melancholijnym kierunku. Czy po 40 latach na scenie zespół w końcu ma artystyczną wolność?

Magne Furuholmen cieszy się, że w końcu nie musi się przejmować statystykami sprzedaży płyt: - Dla mnie osobiście tworzenie kolejnego albumu zawsze wiązało się z tworzeniem spuścizny, która ma jakąś wartość. Zdecydowaliśmy przy tej płycie, że chcemy zrobić coś po prostu pięknego. Nie musimy niczego udowadniać, przejmować się, który utwór wybrać na singiel. Nie możemy rywalizować z młodymi twórcami, którzy są teraz na listach przebojów, więc postanowiliśmy stworzyć album, który po prostu nam się podoba. Mamy nadzieję, że ktoś dołączy do nas w tej muzycznej podróży.

Zespół a-ha
fot. materiały prasowe Sony Music Polska

Czy będziemy mieli możliwość usłyszeć nowe piosenki na żywo w Polsce? Magne wyznał, że a-ha ma za sobą koncertowy rok, bo przez pandemię przesunięto większość koncertów i na razie zespół skupia się na płycie: - Gdyby nie pandemia, nie stworzylibyśmy tego albumu – byliśmy zamknięci w domu, nudziliśmy się, więc zaczęliśmy pisać nowe piosenki. Pod tym względem ta izolacja dla wielu artystów była świetna, bo miałeś czas na tworzenie. Niestety przez pandemię koncerty z 2020 roku zostały przesunięte i odbyły się dopiero w 2022 – skończyło się na tym, że w jednym roku zagraliśmy zarówno jubileuszowe koncerty z 2020 oraz wystąpiliśmy na festiwalach, grając już nowe piosenki. To była ciężka trasa – graliśmy na zmianę na dużych i małych scenach. Dlatego teraz postanowiliśmy nie myśleć o przyszłości – zagraliśmy parę koncertów w Europie, przepraszamy, że ominęliśmy Polskę, ale na pewno jeszcze u was wystąpimy.

Aleksandra Degórska
Aleksandra Degórska

Redaktor prowadzący Antyradio.pl i dziennikarka muzyczna, która ciągle nuci piosenki pod nosem. Wszystko zaczęło się, gdy tata po raz pierwszy włączył jej kasetę „Made in Heaven” Queen. Miłość do zespołu zaprowadziła ją do serwisu Antyradio.pl, w którym od 2015 roku relacjonuje koncerty oraz festiwale, przeprowadza wywiady i informuje o najważniejszych wydarzeniach rockowego świata.

Aleksandra nie tylko pisze o muzyce, ale też inspiruje się nią przy tworzeniu własnoręcznych kolaży. Jej prace zostały docenione m.in. przez zespoły Depeche Mode, Queen czy A-ha. Prywatnie fanka anime, japońskiej mody ulicznej i zakręconej sztuki współczesnej.

logo Tu się dzieje