Obserwuj w Google News

Raper AntenA zmarł po imprezie. Rodzina oskarża znajomych: „Oni po prostu siedzieli i patrzyli, jak on umiera”

3 min. czytania
13.06.2022 21:25
Zareaguj Reakcja

Raper AntenA, a właściwie Damian Krzymieniewski, był 25-letnim twórcą z Wielkopolski. Zmarł kilka dni po feralnej imprezie, na której towarzyszyło mu pięcioro znajomych. Rodzina rapera uważa, że ich bliski zmarł, ponieważ nie udzielono mu koniecznej pomocy po pobiciu. O wszystkim opowiedzieli w programie „Uwaga!” TVN.

AntenA Damian Krzymieniewski
fot. screen Instagram antena_wsk

Raper AntenA odnotowywał pierwsze sukcesy. Wydał też pierwszy teledysk, w którym wzięła udział jego siostra. 20 marca Damian Krzymieniewski spotkał się w Lipie ze znajomymi, aby oglądać transmisję z zawodów w policzkowaniu się. O 20:14 wysłał ostatnią wiadomość do swojej siostry. Nad ranem bliscy zorientowali się, że mężczyzny nie ma w domu.

Zobacz także:  Aleksander Kosowski znany jako Big Scythe nie żyje. Raper miał zaledwie 25 lat

AntenA zmarł kilka dni po imprezie. Został śmiertelnie pobity?

Bliscy próbowali skontaktować się ze znajomymi, którzy byli na imprezie z 25-latkiem. Kolega, który odebrał telefon, o godzinie 11:00 poinformował, że Damian śpi. Kilka godzin później odezwał się sam i przekazał, że nie mogą go dobudzić. Matka kazała zadzwonić na pogotowie.

Z 25-latkiem praktycznie nie było kontaktu. Matka wspomina, że sądziła, iż to zatrucie alkoholem. Dowiedziała się też, że syn o 4:00 nad ranem miał się przewrócić. Damian nie miał jednak żadnych ran.

- Twarz miał umytą, koszulkę pod szyją też. Zdziwiło mnie, co oni tak myją. Widziałam, jak dziewczyna i chłopak latali z mopem. To było zacieranie śladów – wspomina.

W szpitalu okazało się, że 25-latek ma w głowie dwa krwiaki. Lekarze usunęli tylko jeden z nich. Poinformowali matkę, że operacja się udała, jednak stan pacjenta jest bardzo ciężki. Usłyszała, że „taki krwotok nie zdarzył im się w trakcie operacji”. 26 marca raper zmarł.

Zeznania początkowo wskazywały, że to nieszczęśliwy wypadek przez upadek na podłogę. Jednak potem okazało się, że znajomi zorganizowali własne zawody w policzkowaniu się. Kamil S. uderzył 25-latka, po czym ten się wywrócił. Miał być jednak w dobrym stanie. Siostra zauważa, że kolega brata „przyłożył mu z całej siły, a ktoś inny poprawił”. Poza tym raper uprawiał w przeszłości m.in. kick boxing, więc to mało prawdopodobne, że upadłby od jednego uderzenia.

Redakcja poleca

- Nadal nie mogę uwierzyć, był tam w gronie przyjaciół i miał głowę skatowaną z każdej strony. Z przodu, z boku, z prawej i lewej. A oni po prostu siedzieli i patrzyli, jak on umiera. Przez 14 godzin – opowiada siostra. Według niej znajomi powinni odpowiedzieć za nieudzielenie pomocy, zacieranie śladów, a nawet zabójstwo. Również adwokat rodziny uważa, że konieczny jest zarzut nieudzielenia pomocy, którego nie postawiła prokuratura.

- Po pogrzebie Damiana, przeglądając jego telefon, znalazłam aplikację Snapchat i otwierając ją zauważyłam, że są filmiki od jednego z uczestników spotkania i zdjęcia od drugiego. Na zdjęciu był Damian o godz. 2:14 – nieprzytomny, ubrany do domu, zakrwawiony i z zamkniętymi oczami. Leżał na podłodze, na posadzce – opowiada matka Damiana. I dodaje: - Przeżyłam szok, kiedy to zobaczyłam i biegnąc do męża, do drugiego pokoju, chciałam się podzielić tą wiadomością, ale już nie było można drugi raz tego zdjęcia otworzyć, ani filmiku – opowiadała matka zmarłego w „Uwadze!”.

Podczas sekcji zwłok nie stwierdzono widocznych obrażeń zewnętrznych. Jeśli chodzi o Kamila S., to siostra zmarłego wskazuje, że początkowo zarzucano mu ciężki uszczerbek na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym. Wtedy groziłoby mu nawet dożywocie. Prokurator jednak zmienił zarzuty na nieszczęśliwy wypadek.

RadioZET.pl/Uwaga.tvn.pl

John Lennon Selena Andrzej Zaucha
10 Zobacz galerię
fot. AFP/East News, Polaris/East News, Youtube screen (Andrzej Zaucha)
####default####