Czy "Wyprawa do dżungli" to faktycznie najlepszy blockbuster tego lata? Recenzujemy film Disneya

"Wyprawa do dżungli", traktująca o charyzmatycznym kapitanie łodzi i odważnej badaczce dzikiej przyrody, którzy zapuszczają się w głąb amazońskiej dżungli w poszukiwaniu leku na całe zło (przynajmniej w pewnym sensie), zapowiadana była jako jeden z najlepszych i najbardziej widowiskowych blockbusterów tego lata. Czy film faktycznie wywiązuje się ze złożonej obietnicy? Niestety, nie do końca.

"Wyprawa do dżungli": recenzja przygodowego widowiska Disneya

Reżyser Jaume Collet-Serra wprowadza nas w świat przedstawiony za sprawą niepokornej Lily Houghton i jej fajtłapowatego brata, którzy silą się na odkrycie mitycznego drzewa życia, zdolnego uleczyć każdą chorobę dręczącą ludzkość. By tego jednak dokonać sprzymierzyć się muszą z nieco szemranym, acz (w założeniu) urokliwym Frankiem, czyli rzeczonym kapitanem. Trio złożone z tak odmiennych charakterów mogło być doskonałym katalizatorem do zabawnej i wciągającej opowieści przygodowej na miarę serii "Indiana Jones" i legendarnych "Piratów z Karaibów". Tak się jednak nie stało. 

Podczas seansu możemy odczuć, iż twórcy usilnie starali się odtworzyć magię (i sukces) opowieści o Kapitanie Jacku Sparrowie i jego kamratach. Obie produkcje łączy również fakt, iż ich fabułę oparto na atrakcjach z disneyowskiego parku rozrywki. Jednak to, co grało w "Piratach z Karaibów", kompletnie nie sprawdza się tutaj. "Wyprawa do dżungli" jawi nam się jako plastikowa i odtwórcza opowieść, którą widzieliśmy już setki razy. Wyświechtana historia nie wnosi do gatunku zupełnie nic nowego, a (mówiąc kolokwialnie) jedzie na utartych do znudzenia schematach. Bohaterowie są tak stereotypowi, płytcy i wręcz papierowi, że nie sposób wytworzyć z nimi jakiejkolwiek emocjonalnej więzi, a co za tym idzie - dbać o ich los. Co więcej, nawet humor zawodzi na całej linii. Żarty są suche, płytkie i nieśmieszne, a zamiast salw śmiechu wzbudzają jedynie zażenowanie lub co najwyżej uśmiech politowania.

fot. © 2021 Disney Enterprises, Inc. All Rights Reserved.

Ku mojemu zaskoczeniu nawet aktorstwo pozostawia wiele do życzenia. Emily Blunt robi co może, by nadać swojej bohaterce nieco głębi i wykrzesać z niej ile się da, jednak ponosi katastrofalną porażkę. Lily Houghton zamiast wzbudzać sympatię i zainteresowanie, zwyczajnie drażni i irytuje. Choć należę do fanek Dwayne'a Johsona, we Franku nie widzę nawet krzty charyzmy tak charakterystycznej dla gwiazdora  "Szybkich i wściekłych". O ekranowej chemii między aktorami nie ma co wspominać, bowiem zwyczajnie nie istenieje. Sytuację ratuje nieco Jesse Plemons, który szarżuje w roli niemieckiego księcia Joachima i ewidentnie bawi się przy tym wybornie. Chociaż on jeden.

Skoro już ponarzekałam, teraz nadszedł czas na plusy, bowiem kilka udało mi się znaleźć. Zachwyca przede wszystkim strefa audio-wizualna. Zdjęcia i scenografia, a także efekty i praca kamery - wszystko to stoi na naprawę wysokim poziomie i stanowi istną ucztę dla oczu. Gdy podziwiamy filmową krainę i wszelkiej maści zamieszkujące ją stworzenia, choć na chwilę możemy zapomnieć o płyciznach fabularnych i irytujących bohaterach. 

fot. © 2021 Disney Enterprises, Inc. All Rights Reserved.

Reasumując: czy "Wyprawa do dżungli" jest filmem widowiskowym? Jak najbardziej. Czy jest jednak filmem dobrym, zasługującym na miano najlepszego blockbustera tego lata? Zdecydowanie nie. Jeśli zatem macie ochotę na niewymagający, acz ciesząc oko seans, przy którym zwyczajnie wyłączycie myślenie - "Wyprawa do dżungli" was zadowoli. W innym wypadku wyjdziecie z kina z poczuciem zawodu i zmarnowanego czasu.

Ocena: 3.5/10

Redakcja poleca

Najlepsze filmy przygodowe w historii światowego kina. TOP 50

Powstanie aktorska wersja "Toy Story"? Emily Blunt i Dwayne Johnson chcą wystąpić w remake'u

Chcesz być na bieżąco? Dołącz do grupy " Filmy i seriale - newsy i dyskusje fanów" na Facebooku