Obserwuj w Google News

„Gniazdo”, czyli gra pozorów. Oceniamy nowy film z Judem Law [RECENZJA]

4 min. czytania
07.10.2020 12:19
Zareaguj Reakcja

„Gniazdo” to osadzone w latach 80. angażujące studium przedstawicieli klasy średniej, aspirującej do statusu klasy wyższej. Bohater próbuje osiągnąć coraz większe sukcesy zawodowe i dąży do osiągnięcia „najwyższego statusu”, cokolwiek miałoby to znaczyć (on sam nie wie).

Oceniamy nowy film z Judem Law "Gniazdo". Poniżej prezentujemy naszą recenzję produkcji Seana Durkina. 

„Gniazdo”, czyli gra pozorów. Oceniamy nowy film z Judem Law [RECENZJA]
fot. materiały prasowe M2Films

„Gniazdo” Seana Durkina to intrygujący portret pewnego małżeństwa, którego codzienne życie podporządkowane jest sukcesowi zawodowemu „głowy rodziny”. Rory w pogoni za coraz większym sukcesem proponuje małżonce kolejną przeprowadzkę w ciągu ostatnich kilku lat, gdyż właśnie „nadarzyła się okazja jego życia”. Kobieta, chcąc nie chcąc godzi się na zachcianki męża, mimo że już od początku wie, jak skończy się ich kolejna przeprowadzka.

„Gniazdo” jest filmem, który w niespieszny, acz stanowczy i zdecydowany sposób wciąga nas do swojego świata i z każdą kolejną sceną zaciska pasa na naszej wrażliwości i emocjach.  To dramat o gęstości thrillera i portret psychologiczny, od którego nie potrafimy oderwać wzroku.

Gniazdo - recenzja filmu. W pogoni za nieosiągalnym statusem

„Gniazdo” opowiada bowiem o bohaterze, który swoim karierowiczowskim parciem do przodu za wszelką cenę i życiem na pokaz, przypomina nieco bohatera Christiana Bale’a w „American Psycho”. W tym znaczeniu, że obaj wydają się wyznawać zasadę wedle której to  symbole statusu stają się ważniejsze od prawdziwego statusu. Ważniejsze jest to, jak postrzegają Cię inni, a nie jaki jesteś naprawdę. Oczywiście w „American Psycho” przybiera to też wymiar ekstremalny, nie znajdujący bezpośredniego przełożenia w „Gnieździe”, ale wyraźnie widać, że panowie są ulepieni z tej samej gliny i że wychowały ich te same bezwzględne reguły korporacyjnej gry.

Jude Law - Gniazdo - kadr z filmu
fot. fot. materiały prasowe M2Films

Bohater „Gniazda” oraz słynnej adaptacji powieści Breta Eastona Ellisa to bowiem ludzie za wszelką cenę dążący do tej samej powierzchownej satysfakcji. Ludzie, którzy nigdy tak naprawdę nie są w pełni zadowoleni z tego co mają. Marzący o schwytaniu jakiegoś nieuchwytnego absolutu. Działający podle wpojonego przez lata kodeksu „symboli statusu”, którymi chełpią się przed innymi, ale sami tak naprawdę ich nie rozumieją, ani nie potrafią się nimi nacieszyć. 

Bohater „Gniazda” jest rodzajem człowieka, który nigdy nie będzie prawdziwie usatysfakcjonowany. Zawsze bowiem znajdzie się ktoś, kto „ma lepiej od niego”, bądź kto przyłapie go na strojeniu pozy, której sam w zasadzie nie rozumie. Rory to typ człowieka, który ma mało do powiedzenia, ale robi wokół siebie tyle szumu, jak gdyby był najważniejszą osobą w każdym pokoju, w którym kiedykolwiek się znalazł. To człowiek ukuty z pozorów i masek, za którymi krył się od tylu lat, że gdy w pewnym momencie ktoś zada mu pytanie: Komu właściwie próbujesz zaimponować, mężczyzna nie zna odpowiedzi. 

W tej całej mieszaninie cech, Jude Law jest jednak niezwykle wiarygodny i meandruje w różnych nastrojach swojego bohatera ze zwinnością węża, pełzającego po śliskiej trawie. Aktor gra swoją rolę w sposób wyborny i wielowymiarowy. Mimo, że w pewnym stopniu jako widzowie gardzimy jego postawą, równocześnie w pełni ją rozumiemy, a nawet dostrzegamy pewien tragizm sytuacji, w której znalazł się bohater.

Gniazdo, Carrie Coon, Jude Law
fot. fot. materiały prasowe M2Films

Niezwykłe spojrzenie

Jakkolwiek świetna nie jest rola Jude’a Law, to do ekranu przyciąga nas przede wszystkim niezawodna Carrie Coon i jej doskonała rola aktorska. Co ciekawe - wzrok aktorki dosłownie przyciąga też oko kamery. Wielokrotnie operator Mátyás Erdély celowo wyłapuje spojrzenie bohaterki, łapiąc jej wzrok nawet w scenach rozmów grupowych. Ma to na celu pokazanie, jak bardzo kobieta znajduje się poza światem aspiracji swojego męża i jak bardzo nie zgadza się już z rolą, którą przyszło jej odgrywać w tym teatrze pozorów, zafundowanym przez małżonka.

Coon błyszczy w szczególności w scenach, rozgrywających się w restauracjach, gdy w pięknym stroju i pełnym make-upie, zdaje się łamać wszelkie konwenanse, wynikające z obecności z małżonkiem w wykwintnym lokalu. Moment, w którym sama degustuje wino, ma szansę przejść do historii, jako jedno z najbardziej satysfakcjonujących przedstawień emancypacji na ekranie.

Film gestów i spojrzeń

„Gniazdo” jest filmem napisanym niezwykle precyzyjnie. W zasadzie nic, co widzimy i słyszymy na ekranie nie jest przypadkowe. Ważne są w szczególności drobne gesty, czy pojedyncze słowa. Genialnie ogląda się to w szczególności w scenie, w której jedna z bohaterek, która nieoczekiwanie pojawia się w filmie, dosłownie jednym zdaniem całkowicie rozbraja głównego bohatera i tworzony przez niego świat. Jej wypowiedź krystalizuje odpowiedź na pytanie dlaczego bohater zachowuje się tak, jak się zachowuje i dlaczego dąży do czego dąży. Wyborny moment, w przepełnionym ciekawym aktorstwem filmie

Kontekst kulturowy

Wartym wynotowania jest także fakt, iż film rozgrywa się w latach 80. Aspekt ten najmocniej widać, a raczej słychać, w doborze ścieżki dźwiękowej. Szczególnie charakterystyczny jest jeden utwór, który nieprzypadkowo znalazł się w warstwie muzycznej.  W filmie pojawia się bowiem utwór „Love My Way” z repertuaru grupy The Psychodelic Furs, (na nowo) rozsławiony, dzięki pojawieniu się na ścieżce dźwiękowej filmu „Tamte dni, tamte noce” Luci Guadagnino.

Użycie tego utworu wydaje się całkowicie nieprzypadkowe i celowo prowadzące do intertekstualnego dialogu między obydwoma dziełami. W obu produkcjach dostajemy bowiem podobne ujęcie kamery, przedstawiające przedstawicieli rodziny, jedzących wspólny posiłek. Ustawienie kamery oraz obraz rodziny przy stole są niezwykle podobne, a jednak uczucia z nimi związane, jak i same portrety obu familii diametralnie się od siebie różnią. Jest to widoczne o tyle wyraźniej, właśnie dzięki użyciu tak charakterystycznej, wyrazistej i dającej się jednoznacznie kojarzyć piosenki.

Werdykt

Dzięki wszystkim tym elementom „Gniazdo” staje się filmem intrygującym, wciągającym i oddziałującym na zmysły, który na dodatek robi się lepszy z każdą kolejną sceną. Niespieszna historia, która jednak dociska pasa i pozwala widzom współodczuwać bolączki wszystkich bohaterów. Warto!

Sonda Radia ZET
####default####