Jeden z dziesięciu: aktywista LGBT wśród uczestników. Nakazano mu zdjęcie tęczowej przypinki
W niedawnych nagraniach do programu "Jeden z dziesięciu" wśród uczestników znalazł się Adam Miśkiewicz - gej i aktywista LGBT. W studiu pojawił się z tęczową przypinką, którą nakazano mu zdjąć.

" Jeden z dziesięciu" to program, który od wielu lat cieszy się opinią jednego z najbardziej interesujących i wymagających. Jego uczestnicy muszą wykazać się szeroką wiedzą z różnych dziedzin, a aby wygrać, muszą także pozbyć się konkurencji. Dotąd w programie obywało się bez większych wpadek czy skandali, jednak ostatnie informacje, jakie pojawiły się w sieci, mogą być dla części widzów mocno drażniące. Okazuje się, że w jednym z odcinków, który nagrywany był kilka dni temu, udział wziął gej i aktywista LGBT - Adam Miśkiewicz. Uczestnik pojawił się w studiu z tęczową przypinką, którą nakazano mu zdjąć.
Zobacz także: Menadżerka Połomskiego zdradziła, jak się czuje artysta. Wbiła też szpilę Krzysztofowi Skibie
Jeden z dziesięciu: uczestnik musiał zdjąć tęczową przypinkę
Jeszcze kilka miesięcy temu nad słynnym programem "Jeden z dziesięciu" zawisły czarne chmury i nie było pewne, czy kolejne sezony powstaną. Wszystko przez to, że prowadzący Tadeusz Sznuk po finale nie zapowiedział kolejnej edycji, a zamiast tego pożegnał się słowami: "Widzom dziękujemy za obecność. I to koniec". Jak się okazało jednak, rozmowy między producentem programu oraz stacją zakończyły się porozumieniem a efektem tego są nowe odcinku programu.
Dokładnie 24 sierpnia nagrywany był odcinek, w którym pojawił się Adam Miśkiewicz. Na nagraniach pojawił się on z przypinką w kształcie serca w barwach tęczy. Jak poinformował w sieci, nakazano mu ją zdjąć. W krótkim oświadczeniu aktywista LGBT wyjaśnił, że miał nadzieję, że przypinkę po prostu zamażą, ale on będzie miał oryginalną wersję. Jednak osoba z realizacji powiedziała, że choć go bardzo wspiera, to jednak musi zdjąć przypinkę, bo "może być problemem".
"Pomyślałem, że je wyblurują, a ja wstawię gdzieś oryginalną wersję. Koniec końców usłyszałem, że muszę je zdjąć. Jedna z osób z produkcji powiedziała, że przypinka może być problemem. Co mnie zaskoczyło, była bardzo pozytywnie nastawiona. Podkreśliła, że całym sercem mnie wspiera" - cytuje Onet.
Miśkiewicz ujawnił także, że problemy były już wcześniej, podczas nagrywania wizytówek. Chciał w swojej wypowiedzi nawiązać do PiS.
"Chciałem powiedzieć, że jestem entuzjastą bycia aktywnym człowiekiem prywatnie i społecznie, a jeżeli weźmie się pierwsze litery każdego z tych słów, to wychodzi akronim, z którym bardzo się zgadzam. Dostałem sygnał zza kamery, że musimy nagrać jeszcze raz, bo wyszło za długo" - mówi.
Co ciekawe, przypinkę nakazano zdjąć Miśkiewiczowi pod pretekstem łamania regulaminu, który zakazuje umieszczania znaków towarowych oraz logo marek. Zdaniem pracownika TVP, przypinka uczestnika wyglądała jakby była reklamą marki Polaroid. O komentarz w tej sprawie poproszony został sam Tadeusz Sznuk. Prowadzący wybrnął z tego jednak bardzo kurtuazyjnie.
"Telewizja ma swoje przepisy, wtedy ingerowała pani, która jest zatrudniona przez Telewizję Polską. Nie mam na to wpływu, ani w tym udziału, więc trudno mi to tym mówić. Nie odpowiadam za to, co robią pracownicy TVP. Trzeba by się zwrócić z pytaniem do telewizji, która wprowadza takie reguły" - skomentował w wypowiedzi dla Onetu.